NAJWAŻNIEJSZE JEST NIEWIDOCZNE DLA OCZU
Przed kilku laty była sobie fabryka, która produkowała misie.
Każdy z nich był inny, ale każdy tak samo śliczny i milutki. Małe
dzieci uwielbiały te misie, rodzice kupowali im je na urodziny,
imieniny i Gwiazdkę. Każde dziecko od razu umiało pokochać swojego
misia i uważało go za swojego największego przyjaciela. Tylko jeden
misio był nieudany. Został uszyty z samych resztek materiału. Miał
jedno uszko różowe, drugie zielone, tułów w kwiatki, nóżki w kratkę.
Nosek zamiast czarnego wyszedł niebieski, a oczy, robione już z
ostatnich skrawków, były żółte. Misio ten był bardzo miły w dotyku.
Cieplutki i aksamitny, ale nikt tego nie widział, bo nikt nawet nie brał
go do ręki. Biedny Brzydki Misio widział, jak jego koledzy szybko
opuszczają sklepowe półki i trafiają do wesołych, uśmiechniętych dzieci, które
bardzo je kochają. Sam stał samotny, już troszkę zakurzony
i myślał sobie: To nic, że mnie nikt nie chce. Najważniejsze, że moi
koledzy trafiają w dobre ręce. Minęła kolejna Gwiazdka i misia nadal
nikt nie kupował, aż pewnego dnia do sklepu weszła mała, może
sześcioletnia dziewczynka. Miała na nosie ciemne okulary, chociaż
tego dnia wcale nie było słońca, a w rączce białą, plastikową laseczkę,
chociaż wcale nie była staruszką. Weszła do sklepu ze swoją mamą.
Poprosiły o misie. Dziewczynka była niewidoma. Nic nie widziała. Nie
znała ani kolorów, ani nigdy nie widziała tęczy, nie umiała sobie
wyobrazić lecących w powietrzu ptaków, ale za to wszystko umiała
zobaczyć rączkami. Wzięła do rączki najpierw bielusieńkiego misia.
Najładniejszego ze wszystkich. Pomacała jego odstające uszka, dotknęła
łebka; I wzięła następnego, szarego. Ten też nie przypadł jej do gustu,
bo miał troszkę ostre zakończenia łapek. Na samym końcu
ekspedientka położyła Brzydkiego Misia, bo i tak nie liczyła, że
kiedyś ktoś go kupi. – To ten mamusiu! – krzyknęła głośno
dziewczynka – To jest mój misio. Mój piękny kochany misiaczek
– i z całej siły go przytuliła, a potem pocałowała w brzydki,
niebieski nosek. Od tej pory dziewczynka i misio nie rozstawali
się nigdy. Na leżakowaniu spali pod jedną kołderką,
u dentysty dziewczynka ściskała jego łapki, a kiedy trudno jej było
coś zrobić, zawsze pytała o radę swojego przyjaciela. Inne dzieci
śmiały się, kiedy widziały, jakiego brzydala ze sobą nosi. Ale
dziewczynka każdemu proponowała, żeby wziął misia do ręki. I
wtedy działo się coś dziwnego. Przestawał wydawać się brzydki.
Wszystkie dzieci zazdrościły dziewczynce. Pytały ją często skąd
wiedziała, że ten misio jest taki cudowny, tak kochany. Przecież
nie mogła tego zobaczyć, bo jest niewidoma. A ona zawsze
im odpowiadała: – Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
SZCZENIAKI NA SPRZEDAŻ
Właściciel sklepu przytwierdził nad wejściem tabliczkę z napisem:
„Szczeniaki na sprzedaż”. Takie ogłoszenia zazwyczaj przyciągają dzieci,
toteż niebawem w sklepie pojawił się mały chłopiec.
– Po ile pan sprzedaje swoje szczeniaki?
– zapytał. – Tak po 30 do 50 dolarów – odparł właściciel.
Chłopczyk sięgnął do kieszeni i wydobył z niej kilka drobnych monet.
– Mam 2 dolary i 37 centów
– powiedział. – Czy mógłbym zobaczyć te pieski, proszę pana?
Sprzedawca uśmiechnął się i zagwizdał. Z budy wyszła Lady.
Truchtem pobiegła przez sklep, a za nią potoczyło się pięć
malusieńkich, drobniuteńkich kuleczek. Jedno ze szczeniąt wyraźnie
zostawało w tyle. Chłopiec natychmiast wskazał na nie nadążającego
za resztą, kulejącego psiaka i spytał:
– Co mu się stało?
Właściciel wyjaśnił mu, że badał go już weterynarz i okazało się, że
psiak ma niewłaściwą budowę biodra. Zawsze już będzie kulał, na zawsze pozostanie kaleką. Chłopiec zapalił się natychmiast.
– Właśnie tego szczeniaka chciałbym kupić!
– oznajmił. – Nie, nie. To niemożliwe, byś chciał kupić tego pieska –
odparł sprzedawca. – Jeśli naprawdę ci na nim zależy, po prostu ci go dam.
Chłopczyk wyglądał na poważnie zdenerwowanego. Spojrzał właścicielowi
prosto w oczy i wskazując palcem, odezwał się: – Nie chcę, żeby pan mi
go dawał. Ten piesek jest wart co do grosza tyle samo co pozostałe
szczeniaki i zapłacę za niego całą sumę. Właściwie, to zapłacę panu
teraz tylko 2 dolary i 37 centów, lecz co miesiąc będę przynosił 50 centów,
dopóki go nie spłacę. Sprzedawca zaoponował:
– Ależ ty nie możesz chcieć takiego psa. On nigdy nie będzie mógł biegać, skakać, bawić się z tobą tak, jak inne szczeniaki. Chłopczyk schylił się
i podwinął lewą nogawkę spodni, odsłaniając kaleką nogę, wspieraną dużą metalową klamrą. Spojrzał na właściciela sklepu i odparł cicho: – Cóż, ja sam dobrze nie biegam, a ten szczeniak potrzebuje kogoś, kto to zrozumie!
Dan Cla
KWIAT
Przez jakiś czas co niedziela otrzymywałem od pewnej osoby różę do butonierki. Działo się tak każdego niedzielnego poranka, toteż wkrótce przestałem zwracać na kwiat uwagę. Oczywiście był to miły gest, za który byłem wdzięczny, lecz z czasem stał się rutyną. Jednakże pewnej niedzieli coś, co zacząłem uważać za naturalne, nabrało nowej, niecodziennej treści.
Wychodziłem właśnie z nabożeństwa, gdy podszedł do mnie dziarski chłopczyk.
– Pastorze, co zamierza pan zrobić z tym kwiatem? – spytał.
WIDOK Z OKNA
Było sobie kiedyś dwóch ciężko chorych mężczyzn, którzy dzielili niewielki pokoik w pewnym szpitalu. Pokój naprawdę mały, miał tylko jedno okno. Jeden z chorych, ten, którego łóżko znajdowało się naprzeciw okna, mógł codziennie po południu – w ramach leczenia – siadać na godzinę w swoim łóżku, co miało pomóc odprowadzić wydzielinę z płuc, czy coś takiego. Drugi mężczyzna musiał niestety cały czas leżeć. Tak więc każdego popołudnia pierwszy z chorych siadał wsparty poduszkami naprzeciw okna i spędzał godzinę, opisując swemu towarzyszowi, co widzi za oknem. Najwyraźniej okno wychodziło na park.
BAJKA O GWIAZDACH
„Dreeeeam, dream, dream, dream”.
Muzyka brzmiała z daleka jak małe srebrne dzwoneczki. Ogromne białe płatki śniegu tańczyły w powietrzu – wirując z wdziękiem jak baletnice z najlepszego musicalu. Zatrzymując się na moment w świetle ulicznych lamp jak modelki w świetle fleszy fotografów, całując nosy i policzki przechodniów, zmęczone,
miękko opadały w dół. Ciepłe światła dekoracji Bożonarodzeniowych migotały w wystawach sklepowych. Stare miasto wyglądało jak kartonowy teatr! Och, jak cudownie, wdychałam całą sobą tę unikatową atmosferę świąt.
KRĄG RADOŚCI
Któregoś ranka, a było to nie tak dawno temu, pewien rolnik stanął przed klasztorną bramą i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ciężkie dębowe drzwi, chłop z uśmiechem pokazał mu kiść dorodnych winogron.
– Bracie furtianie, czy wiesz komu chcę podarować tę kiść
winogron, najpiękniejszą z całej mojej winnicy? – zapytał.
– Na pewno opatowi lub któremuś z ojców zakonnych.
– Nie. Tobie!
– Mnie? Furtian aż się zarumienił z radości. – Naprawdę
chcesz mi ją dać?
– Tak, ponieważ zawsze byłeś dla mnie dobry,
uprzejmy i pomagałeś mi, kiedy cię o to prosiłem.
Chciałbym, żeby ta kiść winogron sprawiła ci trochę radości.
Niekłamane szczęście, bijące z oblicza furtiana, sprawiło
przyjemność także rolnikowi.
Brat furtian ostrożnie wziął winogrona i podziwiał je przez
cały ranek. Rzeczywiście, była to cudowna, wspaniała kiść.
W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł:
– A może by tak zanieść te winogrona opatowi, aby i jemu dać
trochę radości?
Wziął kiść i zaniósł ją opatowi.
Opat był uszczęśliwiony.
Ale przypomniał sobie, że w klasztorze jest stary, chory
zakonnik i pomyślał:
– Zaniosę mu te winogrona, może poczuje się trochę lepiej.
Tak kiść winogron znowu odbyła małą wędrówkę.
Jednak nie pozostała długo w celi chorego brata,
który posłał ją bratu kucharzowi pocącemu się cały dzień przy garnkach.
Ten zaś podarował winogrona bratu zakrystianowi (aby i
jemu sprawić trochę radości), który z kolei zaniósł je najmłodszemu bratu
w klasztorze, a ten ofiarował je komuś innemu, a ten inny jeszcze komuś
innemu. Wreszcie wędrując od zakonnika do zakonnika, kiść winogron
powróciła do furtiana (aby dać mu trochę radości) Tak zamknął się ten
krąg. Krąg radości.
Nie czekaj, aż rozpocznie kto inny. To do ciebie dzisiaj należy zainicjowanie kręgu radości. Często wystarczy mała, malutka iskierka, by wysadzić w powietrze ogromny ciężar. Wystarczy iskierka dobroci, a świat zacznie się zmieniać. Miłość to jedyny skarb, który rozmnaża się poprzez dzielenie: to jedyny dar rosnący tym bardziej, im więcej się z niego czerpie. To jedyne przedsięwzięcie, w którym tym więcej się zarabia, im więcej się wydaje; podaruj ją, rzuć daleko od siebie, rozprosz ją na cztery wiatry, opróżnij z niej kieszenie, wysyp ją z koszyka, a nazajutrz będziesz miał jej więcej niż dotychczas.
Bruno Ferrero
PRZYJACIELE
Pewnego dnia, był to jeden z pierwszych dni w nowym liceum, zobaczyłem chłopaka z mojej klasy wracającego do domu. Nazywał się Kyle. Wyglądało na to, że niósł ze sobą wszystkie książki. Pomyślałem sobie: „Dlaczego ktoś, w piątek, miałby nieść do domu wszystkie swoje książki? To musi być skończony osioł.” Miałem sporo planów na ten weekend (imprezy, mecz futbolowy jutro
po południu), więc wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej. Kiedy szedłem zobaczyłem grupę dzieciaków biegnących w jego stronę. Wpadli na niego, wyrwali mu z rąk wszystkie książki i podstawili nogę, tak że wylądował w kurzu. Jego okulary poleciały w powietrze i zobaczyłem jak wylądowały w trawie około pięciu metrów od niego. Spojrzał w górę i zobaczyłem bezgraniczny smutek w jego oczach. Moje serce wyrwało się ku niemu, więc podbiegłem do niego, a kiedy czołgał się, rozglądając się wkoło w poszukiwaniu swoich okularów, zobaczyłem w jego oczach łzy. Podałem mu okulary i powiedziałem: – Ci faceci to dupki. Powinno się im dokopać! Spojrzał na mnie i powiedział:- Hej, dzięki! Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, jeden z tych uśmiechów wyrażających prawdziwą wdzięczność. Pomogłem mu pozbierać książki i zapytałem gdzie mieszka.
ROZBITY DZBAN
Zaspał. Nie słyszał pierwszych dzwonów. Poprzedniego dnia znowu długo w noc pracował. Przepisywał teksty ze”Summy” św. Tomasza. W nocnej ciszy dochodziło do niego nawoływanie strażników i wybijane kolejno godziny na wieży ratuszowej. Lubił pracować nocą. Zresztą to była dla niego jedyna możliwość. W ciągu dnia, zwłaszcza po południu i wieczorami, wciąż był zajęty jakimiś sprawami ludzkimi, których nie mógł zaniedbywać. Wciąż zachodzili studenci do jego mieszkanka znajdującego się na parterze w gmachu uniwersytetu. Zdecydował się na nie świadomie: było małe i niewygodne,ciemne, ale bardzo poręczne dla wszystkich, którzy potrzebowali pomocy.
BAJKA O ZASMUCONYM SMUTKU
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: „Kim jesteś?” Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały:
ANIOŁY ŚNIEGU
.. To była moja pierwsza w życiu burza śniegowa. Chociaż widziałam śnieg podczas rzadkich wizyt w tych górach, nigdy przedtem nie widziałam jak pada. A padał jak noc długa. W końcu wszyscy zasnęliśmy. Spałam niezbyt mocno z powodu gwałtownych porywów wiatru, które trochę mnie niepokoiły. Rano uświadomiliśmy sobie powagę naszej sytuacji. Chata była położona powyżej terenu regularnie oczyszczanego przez pługi śnieżne. Na naszym odizolowanym odcinku drogi padający gęsto śnieg pokrył wszystkie samochody i jezdnię białą kołdrą, piękną, lecz lodowatą.
MODLITWA PRZY WIGILIJNYM STOLE
Na stole nakrytym białym obrusem kładziemy Pismo
Święte i opłatek oraz ustawiamy świecę (najlepiej
Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom). Jedno miejsce
przy stole pozostawiamy wolne jako znak pamięci
o bliskich, którzy nie mogą razem z nami zasiąść
do wigilii (np. o zmarłych z rodziny). Następnie
cała rodzina i wszyscy zgromadzeni wokół
stołu odmawiają modlitwę przed wieczerzą.
Poprowadzić ją powinien ojciec rodziny albo
dziadek czy osoba najstarsza z obecnych. Po
odczytaniu Ewangelii o narodzeniu Jezusa
następuje najważniejszy moment, to jest łamanie
się opłatkiem, składanie sobie życzeń i przekazanie
znaku pokoju. Wszyscy powinni też przeprosić
się wzajemnie za uczynione zło. Wieczerzę
wigilijną rozpoczynamy modlitwą.
BOŻE NARODZENIE
Pusty rynek. Nad dachami
Gwiazda. Świeci każdy dom.
W zamyśleniu, uliczkami,
Idę, tuląc świętość świąt.
Wielobarwne w oknach
błyski I zabawek kusi
czar. Radość dzieci, śpiew
kołyski, Trwa kruchego
szczęścia dar.
Więc opuszczam mury
miasta, Idę polom białym
rad. Zachwyt w drżeniu
świętym wzrasta: Jak
jest wielki cichy świat!
Gwiazdy niby łyżwy
krzeszą Śnieżne iskry,
cudów blask. Kolęd
dźwięki niech cię
wskrzeszą – Czasie
pełen Bożych łask!
Joseph von Eichendorff
MODLITWA WIGILIJNA
Maryjo czysta, błogosław tej,
Co w miłosierdzie nie wierzy.
Niech jasna twoja strudzona
dłoń Smutki jej wszystkie
uśmierzy. Pod twoją ręką
niechaj płacze lżej.
Na wigilijny ześlij jej stół
Zielone drzewko magiczne,
Niech, gdy go dotknie,
słyszy gwar pszczół, Niech
jabłka sypią się śliczne.
A zamiast świec daj
gwiazdę mroźnych pól.
Przyprowadź blisko pochód
białych gór, Niechaj w jej okno
świecą. Astrologowie z Chaldei,
z Ur, Pamięć złych lat niech
uleczą. Zmarli poeci niechaj
dotkną strun Samotnej
zanucą kolędę.
Czesław Miłosz
WIGILIA W LESIE
I drzewa mają swą wigilię… W najkrótszy
dzień Bożego roku, Gdy błękitnieje śnieg
o zmroku: W okiściach, jak olbrzymie lilie,
Białe smereczki, sosny, jodły, Z zapartym
tchem wsłuchane w ciszę, Snują zadumy
jakieś mnisze Rozpamiętując święte modły.
Las niemy jest jak tajemnica,” ‚Milczący jak
oczekiwanie, Bo coś się dzieje, coś się stanie,
Coś wyśni się, wyjawi lica. Chat izbom posłał
las choinki, Któż jemu w darze dziw przyniesie
Śnieg jeno spadł na drzewa w lesie, Dłoniom
gałęzi w upominki. Las drży w napięciu i nadziei,
Niekiedy srebrne sfruną puchy I polatują jak
snu duchy… Wtem bić przestało serce kniei,
Bo z pierwszą gwiazdą niebo rozłogów, A z
gęstwiny, rozgarniając zieleń, Wynurza
głowę pyszny jeleń Z świeczkami
na rosochach rogów…
L. Staff
PASTORAŁKA
Dobrze być kolędnikiem,
lecz tylko Turoniem,
Kożuch plecy mu
grzeje, gwiazda nad
łbem płonie.
Dobrze być kolędnikiem,
ale tylko Królem, Ma
koronę z pozłotki,
ojcowską koszulę.
Dobrze być kolędnikiem,
lecz tylko Aniołem,
Dźwigać skrzydła
puchate, z drutu
aureolę.
Dobrze być kolędnikiem,
lecz tylko kukiełką,
Mróz zaskwierczy – dać
susa w stajenne
ciepełko.
Dobrze być kolędnikiem,
lecz najlepiej kosem,
Ofuknąć swym świergotem
groźną śmierci kosę…
ks. Jan Twardowski
WIERSZ DLA DZIECI O MĘDRCACH
przybyli mędrcy
plackiem padli złożyli
dary odjechali
wół miał pretensje: powinni
zaraz wziąć Jezusa ukryć
ratować Go przed wrogiem
przed panem diabłem
i Herodem
Kasprze Melchiorze
Baltazarze wół
dyskutował tupał
szurał
puknij się w głowę
rzekł osiołek bo przecież
Matka Boska czuwa
ks. Jan Twardowski
DLACZEGO JEST ŚWIĘTO
BOŻEGO NARODZENIA?
Dlaczego jest święto
Bożego Narodzenia?
Dlaczego wpatrujemy
się w gwiazdę na niebie?
Dlaczego śpiewamy kolędy?
Dlatego, żeby się nauczyć
miłości do Pana Jezusa.
Dlatego, żeby podawać
sobie ręce. Dlatego, żeby
uśmiechać się do siebie.
Dlatego, żeby sobie
przebaczać.
ks. Jan Twardowski
BŁĘKITNA KOLĘDA
Ktoś miłowany tu przyjdzie
Dobre obejmą nas ręce
I będą nasze uśmiechy
srebrnym błękitem dziecięce.
Ktoś miłowany nam powie:
Tęsknotą waszą zakwitnę,
Ponad srebrnymi łodziami
ujrzycie żagle błękitne.
Jakże daleko — daleko fala
nas życia poniosła Wszystko
się ku nam przybliży: żagle i
łodzie, i wiosła. Wszystko
się ku nam przybliży i w
zachwyceniu ukaże Dawno
zgubione radości, imiona
nasze i twarze. Gwiazdy
melodią zaszumią, struny
się dźwiękiem rozpędzą.
Będziemy sami dźwiękami
i tą błękitną kolędą.
J. Pietrzycki
PRZYJŚCIE MESJASZA
Lud czekający na swego Mesjasza
Nie zwróci oczu na dziecinę małą
I do biednego nie zajrzy poddasza;
Mniema, że zbawcę, którego czekało
Tyle pokoleń, ujrzy ziemia nasza Od
razu ziemską okrytego chwałą, Jak na
wojsk czele niewiernych rozprasza –
Mniema, że wszystko będzie przed
nim drżało. Że nawet głowy ugną się
książęce, Zdając mu władzę nad
światem… Więc jeśli usłyszy, że się
narodził w stajence I że mędrcowie
dary mu przynieśli, Pyta ze śmiechem:
„Jak to? ten syn cieśli Ma rządy
świata ująć w swoje ręce?”
Adam Asnyk
JEZUSKU KOCHANY
Biała ziemia prosi Ciebie Jezu,
abyś ludziom serce dzieci dał,
biała ziemia prosi Cię maleńki,
abyś sercem świata ostał sam.
Maleńki, kochany, najmniejszy,
z Betlejem, z ołtarzy, z opłatka,
maleńki, a przecież największy,
odwieczny, najbardziej
współczesny.
Rozchmurz myśli wszystkich
ludzi, Panie, i kryształów
lodu daj nam blask, przyjmij
nasze słabe ludzkie serca,
a nam swoje Boskie Serce daj.
JAK CUDOWNIE, ŻE
JESTEŚ Z NAMI PANIE
W maleńkiej stajence, w
ubogiej stajence, Ty leżysz w
żłóbeczku, a wszyscy w podzięce
przychodzą i składają Tobie
dary, o Jezu, przyjmij je.
Maryja z Józefem stoją tuż
obok, pastuszki śpiewają,
zwierzęta klękają, a wszyscy
wokoło głoszą tę radość,
żeś narodził się.
Jak cudownie, że jesteś
Panie, bo przy Tobie nic
złego się nie stanie,
dziękujemy, że się
narodziłeś na
naszej ziemi.
W maleńkiej stajence, w
ubogiej stajence, Ty leżysz
w żłóbeczku, a wszyscy
w podzięce przychodzą i
składają Tobie dary,
o Jezu, przyjmij je.
Audio clip: Adobe Flash Player (version 9 or above) is required to play this audio clip. Download the latest version here. You also need to have JavaScript enabled in your browser.
MOC ŚWIĄTECZNYCH ŻYCZEŃ CZĘŚĆ III
Wiele błogosławieństwa
od Bożej Dzieciny,
od Mikołaja prezentów
pół wora, W totolotka
wielkiej wygranej a w
Sylwestra zabawy
udanej!
MOC ŚWIĄTECZNYCH ŻYCZEŃ CZĘŚĆ II
Niechaj Betlejemskiej
stajenki gwiazdka
rozjaśni pokoje Waszego
gniazdka i szczęściem
rozjaśni cały mrok, a z dróg
życia usunie wszelki
smutek, zło.
MOC ŚWIĄTECZNYCH ŻYCZEŃ CZĘŚĆ I
Gdy w mroku światłem świec
rozjaśnionym wieczerza już
czeka na obrusa bieli, wszystkim
Wam bliskim, chociaż oddalonym
ślę myśl moją z prośbą, byście
ją przyjęli i opłatek ze mną
dzielić dzisiaj chcieli.
MOJE ŻYCZENIA BOŻONARODZENIOWE DLA WAS KOCHANI
Niechaj ten Wigilijny
wieczór upłynie Wam
w szczęściu i radości
przy śpiewie pięknych
kolęd i zapachu
świerkowej choinki.
Audio clip: Adobe Flash Player (version 9 or above) is required to play this audio clip. Download the latest version here. You also need to have JavaScript enabled in your browser.
ZWYCZAJE BOŻEGO NARODZENIA
Prezenty
Kochani wiecie, że w XIX wieku tylko w niektórych częściach Polski obdarowywano dzieci drobnymi upominkami, które chowano w sianie. Czasem do prezentów należała również przybrana orzechami, cukierkami, jabłuszkami oraz świeczkami sosenka. Ofiarodawcą tych podarunków był oczywiście św. Mikołaj, który żył na przełomie III i IV wieku w Azji Mniejszej i był biskupem Miry. Kult Świętego Mikołaja rozprzestrzenił się z czasem po całym świecie. Mikołaj stał się najbardziej kochanym przez wszystkich świętym. A teraz każdy – każdemu na święta daje choćby najmniejszy podarunek.
Najświeższe komentarze