WIGILIA W LESIE
I drzewa mają swą wigilię… W najkrótszy
dzień Bożego roku, Gdy błękitnieje śnieg
o zmroku: W okiściach, jak olbrzymie lilie,
Białe smereczki, sosny, jodły, Z zapartym
tchem wsłuchane w ciszę, Snują zadumy
jakieś mnisze Rozpamiętując święte modły.
Las niemy jest jak tajemnica,” ‚Milczący jak
oczekiwanie, Bo coś się dzieje, coś się stanie,
Coś wyśni się, wyjawi lica. Chat izbom posłał
las choinki, Któż jemu w darze dziw przyniesie
Śnieg jeno spadł na drzewa w lesie, Dłoniom
gałęzi w upominki. Las drży w napięciu i nadziei,
Niekiedy srebrne sfruną puchy I polatują jak
snu duchy… Wtem bić przestało serce kniei,
Bo z pierwszą gwiazdą niebo rozłogów, A z
gęstwiny, rozgarniając zieleń, Wynurza
głowę pyszny jeleń Z świeczkami
na rosochach rogów…
L. Staff
PASTORAŁKA
Dobrze być kolędnikiem,
lecz tylko Turoniem,
Kożuch plecy mu
grzeje, gwiazda nad
łbem płonie.
Dobrze być kolędnikiem,
ale tylko Królem, Ma
koronę z pozłotki,
ojcowską koszulę.
Dobrze być kolędnikiem,
lecz tylko Aniołem,
Dźwigać skrzydła
puchate, z drutu
aureolę.
Dobrze być kolędnikiem,
lecz tylko kukiełką,
Mróz zaskwierczy – dać
susa w stajenne
ciepełko.
Dobrze być kolędnikiem,
lecz najlepiej kosem,
Ofuknąć swym świergotem
groźną śmierci kosę…
ks. Jan Twardowski
WIERSZ DLA DZIECI O MĘDRCACH
przybyli mędrcy
plackiem padli złożyli
dary odjechali
wół miał pretensje: powinni
zaraz wziąć Jezusa ukryć
ratować Go przed wrogiem
przed panem diabłem
i Herodem
Kasprze Melchiorze
Baltazarze wół
dyskutował tupał
szurał
puknij się w głowę
rzekł osiołek bo przecież
Matka Boska czuwa
ks. Jan Twardowski
DLACZEGO JEST ŚWIĘTO
BOŻEGO NARODZENIA?
Dlaczego jest święto
Bożego Narodzenia?
Dlaczego wpatrujemy
się w gwiazdę na niebie?
Dlaczego śpiewamy kolędy?
Dlatego, żeby się nauczyć
miłości do Pana Jezusa.
Dlatego, żeby podawać
sobie ręce. Dlatego, żeby
uśmiechać się do siebie.
Dlatego, żeby sobie
przebaczać.
ks. Jan Twardowski
BŁĘKITNA KOLĘDA
Ktoś miłowany tu przyjdzie
Dobre obejmą nas ręce
I będą nasze uśmiechy
srebrnym błękitem dziecięce.
Ktoś miłowany nam powie:
Tęsknotą waszą zakwitnę,
Ponad srebrnymi łodziami
ujrzycie żagle błękitne.
Jakże daleko — daleko fala
nas życia poniosła Wszystko
się ku nam przybliży: żagle i
łodzie, i wiosła. Wszystko
się ku nam przybliży i w
zachwyceniu ukaże Dawno
zgubione radości, imiona
nasze i twarze. Gwiazdy
melodią zaszumią, struny
się dźwiękiem rozpędzą.
Będziemy sami dźwiękami
i tą błękitną kolędą.
J. Pietrzycki
PRZYJŚCIE MESJASZA
Lud czekający na swego Mesjasza
Nie zwróci oczu na dziecinę małą
I do biednego nie zajrzy poddasza;
Mniema, że zbawcę, którego czekało
Tyle pokoleń, ujrzy ziemia nasza Od
razu ziemską okrytego chwałą, Jak na
wojsk czele niewiernych rozprasza –
Mniema, że wszystko będzie przed
nim drżało. Że nawet głowy ugną się
książęce, Zdając mu władzę nad
światem… Więc jeśli usłyszy, że się
narodził w stajence I że mędrcowie
dary mu przynieśli, Pyta ze śmiechem:
„Jak to? ten syn cieśli Ma rządy
świata ująć w swoje ręce?”
Adam Asnyk
JEZUSKU KOCHANY
Biała ziemia prosi Ciebie Jezu,
abyś ludziom serce dzieci dał,
biała ziemia prosi Cię maleńki,
abyś sercem świata ostał sam.
Maleńki, kochany, najmniejszy,
z Betlejem, z ołtarzy, z opłatka,
maleńki, a przecież największy,
odwieczny, najbardziej
współczesny.
Rozchmurz myśli wszystkich
ludzi, Panie, i kryształów
lodu daj nam blask, przyjmij
nasze słabe ludzkie serca,
a nam swoje Boskie Serce daj.
JAK CUDOWNIE, ŻE
JESTEŚ Z NAMI PANIE
W maleńkiej stajence, w
ubogiej stajence, Ty leżysz w
żłóbeczku, a wszyscy w podzięce
przychodzą i składają Tobie
dary, o Jezu, przyjmij je.
Maryja z Józefem stoją tuż
obok, pastuszki śpiewają,
zwierzęta klękają, a wszyscy
wokoło głoszą tę radość,
żeś narodził się.
Jak cudownie, że jesteś
Panie, bo przy Tobie nic
złego się nie stanie,
dziękujemy, że się
narodziłeś na
naszej ziemi.
W maleńkiej stajence, w
ubogiej stajence, Ty leżysz
w żłóbeczku, a wszyscy
w podzięce przychodzą i
składają Tobie dary,
o Jezu, przyjmij je.
PRZY WIGILIJNYM STOLE
Przy wigilijnym stole
Łamiąc opłatek święty,
Pomnijcie, że dzień
ten radosny W miłości
jest poczęty;
Że, jak mówi wam
wszystkim Dawne,
odwieczne orędzie,
Z pierwszą na niebie
gwiazdą Bóg w
waszym domu
zasiędzie.
Sercem go przyjąć
gorącym, Na ścieżaj
otworzyć wrota —
Oto, co czynić
wam każe Miłość,
największa cnota.
A twórczych pozbawi
cię ogni, Sromotnie
zamknąwszy swe
wnętrze, Kto z bratem
żyje w niezgodzie,
Depcąc orędzie
najświętsze.
Wzajemnie przebaczyć
winy, Koniec położyć
rozterce, A z walki
wyjdzie zwycięsko
Walczące narodu
serce.
Jan Kasprowicz
PSALM WIGILII
I
O, dzięki Tobie, Ojcze ludów – Boże,
Że ziemię wolną dałeś nam i nagą,
Ani oprawną w nieprzebyte morze,
Ni przeciążoną gór dzikich powagą,
Lecz jako piersi otworzoną Boże…
II
Więc na arenie tej się nie ostoi
Przeciwnik żaden, jeno mąż bezpieczny –
I ten, co za się nierad szuka zbroi,
Ale zupełny, wcale obosieczny,
Który jak gwiazda w niebie czystym stoi.
III
I za to jeszcze dzięki Ci, o Panie,
Że człek się ówdzie laurem nie upoi
Ani go wiatrów ciepławych głaskanie
Prze – atłasowi w nicość – i rozstroi
Na drzew i kwiatów motyle kochanie.
IV
Strzeliście w niebo spojrzy on ku Tobie,
Który przez stajnię wszedłeś do ludzkości,
I w grobie zwiędłych ziół leżałeś – w żłobie,
I w porze ziemskich próżnej zalotności,
I kiedy cały świat się tarzał w grobie.
V
Za prawo tedy do Polski obszaru
Dziękujem Tobie, któryś niezmierzony,
Wszech-istny – jednak z obłoków wiszaru
Patrzący na świat w prawdzie rozdzielony
Światło-cieniami czaru i roz-czaru.
VI
I który łaski zakreślisz promieniem
Dzielnicę ludów w czas ludów – chaosu,
Tak, jako morze obszedłeś pierścieniem
I nie rzuciłeś gór na wagę losu,
Lecz najpodlejszym bawisz się stworzeniem.
VII
Do Ciebie, Ojcze Ojczyzn, się podnosim
W tym to ubóstwie naszym bardzo sławnym,
I w tej nadziei, co po skrzydeł osiem
Przybiera co dzień i w płaczu ustawnym,
I w bólach, które tak mdło jeszcze znosim.
VIII
O, dzięki Tobie za państwo – boleści,
I za męczeńskich – koron rozmnożenie,
I za wylaną czarę szlachetności
Na lud, któremu imię jest – cierpienie –
I za otwarcie bram… nieskończoności.
C. K. Norwid
TRĄBKI ŚWIĄTECZNEJ POCZTY
Już dzisiaj który to raz pędzi poczta przez las!
Cóż, nie dziwota, przed każdą Gwiazdką
pękają banie z manią pisarską:
Jacek, co pióra nie bierze w ręce,
nagle napisał listów dziewięćset.
Pisze Alojzy, Funia i Mania.
Rośnie gwiazdkowa życzeniomania.
Wczoraj w Krakowie na placu Kingi
listy wypchnęły denko od skrzynki,
bo tyle listów, któż by to zniósł –
O! znów pocztowy wóz:
jeszcze ten mostek, jeszcze ta rzeczka
i wjedzie poczta w mury miasteczka,
śnieg przed pocztą biegnie jak zając,
trąbki pocztowe gromko grają:
Listy, paczki, stamtąd i stąd!
Wszystkim Wesołych Świąt!
A tu w urzędzie cztery okienka,
w każdym okienku piękna panienka.
Ja, proszę pani, chciałbym do żony
wysłać ekspresem list polecony:
(„…również, Marysiu, w pobieżnym skrócie
donoszę, ze nam kanarek uciekł,
a złote rybki zdechły w ogóle,
zamęt szalony. Całuję czule…”)
A tu telegram do pana Anzelma,
żeby pieniądze wysupłał, szelma,
a tu paczuszka, w niej korniszony,
dziadziuś na pewno będzie wzruszony,
bo, proszę pani, dobrze, gdy w święta
wnuczuś o dziadku swoim pamięta,
chyba korniszon mu nie zaszkodzi,
telegram – Szczecin, paczka do Lodzi,
pani wygląda jak anioł blond,
DO WIDZENIA! WESOŁYCH ŚWIĄT!
W nocy, w południe, w wieczór i z rana
poczta haruje niezmordowana,
praca dzienna i warta nocna,
poczta panowie! poczta! poczta!
Słupy przy szosie, druty przy świerkach,
jedzie samochód, pędzi telegram,
na bok, zające! z drogi, wrony!
Feluś, gazu! List polecony!
I dla cywilów, i dla armii,
i do Wrocławia, i do Warmii,
do Szczebrzeszyna, do Szczecina
leci i świeci dobra nowina;
pobłyskują jak kwiaty z łąki
z czapek pocztowców złote trąbki.
Poczta! Poczta! Morze i ląd!
WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT!
Tymczasem w jednych domach stroją
pianina, w innych ciotki placki stawiają
równym szeregiem, a na dworze hu! hu!
diabelska mieszanina, 24 miliardy
płatków śniegowych (słownie: wiatr
zmieszany ze śniegiem). Przez wiatr
i snieg listonosz brnie, z listem, z depeszą,
z inwalidzką rentą. I tak całe życie. Przez
całe dnie. Jak wiewiórka. Z piętra na
piętro. Właściwie tylko zmienia się tło:
po wsiach koguty, w miastach neony.
I znowu paczka, dopłata: sto – i znowu
ekspres polecony. Bo pocztą możesz
wysłać co chcesz: Serce, buty i wiersz:
Już kocham cię tyle lat
na przemian w smutku i w śpiewie.
Może to już jest osiem lat,
a może dziewięć, nie wiem.
Splątało się. Zmierzchło. Gdzie ty,
a gdzie ja, już nie wiem i myślę
wpół drogi, że tyś jest ten upór i
walka co dnia, a ja – to
twe rzęsy i loki.
Gdy mi kiedyś serduszko pęknie,
wspomnijcie mnie czasem pięknie,
że był taki facet księżycowy.
MOJE PIÓRO WRZUCĆIE DO WISŁY,
MOJE CIAŁO NA CZTERY WIATRY,
A MOJE SERCE DO SKRZYNKI POCZTOWEJ.
Konstanty Ildefons Gałczyński
TO WŁAŚNIE TEGO WIECZORU
To właśnie tego wieczoru,
gdy mróz lśni, jak gwiazda
na dworze, przy stołach są
miejsca dla obcych, bo nikt
być samotny nie może.
To właśnie tego wieczoru,
gdy wiatr zimny śniegiem
dmucha, w serca złamane
i smutne po cichu
wstępuje otucha.
To właśnie tego wieczoru
zło ze wstydu umiera,
widząc, jak silna i
piękna jest Miłość,
gdy pięści rozwiera.
To właśnie tego wieczoru,
od bardzo wielu wieków,
pod dachem tkliwej kolędy
Bóg rodzi się w człowieku.
Emilia Waśniowska
BOŻE NARODZENIE
Już słychać kolędy,
Już pachnie świętami…
Syn Boży się rodzi,
By zamieszkać z nami.
W betlejemskiej grocie,
W żłóbeczku na sianie
I w każdym kościele
Jest Jego mieszkanie!
My więc jak pasterze
Do Niego idziemy,
Dziecięcą modlitwę
W darze Mu niesiemy.
Prosimy w modlitwie
O pokój na świecie,
By było szczęśliwe
Trzecie Tysiąclecie.
By jedność i zgoda
Wszędzie panowały:
Błogosław nam, Jezu,
Panie, Boże mały!
Alina Paul
KOCHANY MIKOŁAJU
Wiem, że to niełatwo
Lecz przynieś niewidomym
Dzieciom takie światło,
Co pozwoli im ujrzeć
Wszystkie dary boskie:
Drzewa w czapach śniegu,
Obraz Częstochowskiej,
Lustro lodowiska
Kreślone łyżwami,
Które skrzy się, błyska
Gdy tańczymy na nim.
Przynieś dzieciom głuchym
Piosenkę anioła, By zagrała
cisza, Która trwa dokoła.
By szept usłyszały I
dzwoneczków trele, Głos
mamy, kolędę W
grudniowym kościele.
Pożycz anielskie skrzydła
Mikołaju drogi Dla dzieci,
które mają chore nogi.
Na skrzydłach wnet wylecą
Ze smutnych szpitali
I dotrą do swych domów
Hen w błękitnej dali…
Ależ by to była radość
Mikołaju święty.
Ależ by to były
Wspaniałe prezenty.
Emilia Waśniowska
Najświeższe komentarze