MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. V
Kiedy tak spacerowali sobie po ogrodzie Jaś poraz pierwszy od bardzo dawna poczuł się szczęśliwy i w ciągu tych dwóch dni bardzo polubił Agnieszkę. Idąc tak z dziewczynką pod rękę pomyślał sobie, że bardzo by chciał ją zobaczyć i wtedy zrobiło mu się smutno bo wiedział, że to życzenie nigdy w życiu się nie spełni. Po chwili z jego rozmyśleń wybiła go dziewczynka pytając się:
– Zamyśliłeś się Jasiu?
– Ja? – no tak zamyśliłem!
– A o czym można wiedzieć? – kontynuowała Agnieszka.
– Jaś nie chcąc powiedzieć prawdę, skłamał, że myślał o jej ojcu.
– No ja też Jasiu myślę o tatusiu i cieszę się że go zobaczę dzisiaj – uradowana powiedziała dziewczynka.
– Sądzę że już musimy iść jeśli chcesz zdążyć jechać do ojca – rzekł trochę ze smutną miną chłopczyk.
– Dobrze to wracajmy już do domu – odpowiedziała Agnieszka.
Czytaj dalej »
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. IV
Dziewczynka po wypowiedzeniu tych słów odwróciła się w stronę pana Franciszka i uśmiechnęła się.
– Jasiu ja tu przyjdę jutro z rana do ciebie? – rzekła.
– Wcale nie musisz przychodzić! – ze złością odpowiedział chłopczyk.
– Tym razem Agnieszka odpowiedziała stanowczo – A jednak przyjdę!
I wtedy wzięła za rękę dziadka i wyszli z pokoju Jasia. Starszy pan uśmiechnął się do dziewczynki – mówiąc.
– No Agniesiu to zaczyna działać, wprawdzie wnuk był nieuprzejmy i przepraszam cię za jego zachowanie.
– Ale wiesz co? – wnuczek przy tobie Agniesiu mówił znacznie więcej niż jak sam do niego przychodziłem.
– Dziadku już ja zajmę się Jasiem zobaczysz będzie tryskał radością – mrugnęła oczkiem Agnieszka do staruszka.
– Ach nie wątpię Agniesiu ty po prostu zarażasz wszystkich swoim kochanym serduszkiem. A teraz chodźmy na obiadek.
– A to już pora obiadu? – spytała się dziewczynka.
– No nie bardzo, ale stwierdziłem, że jesteś głodna i poprosiłem panią Gienie o przygotowanie obiadku na jedenastą.
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. III
W tym samym czasie kiedy Pani Kasia kładła już spać swoją córeczkę Pan Franciszek zastanawiał się czy zdążył podesłać lekarza do Pana Adama i czy udało się mu go uratować. Niestety ta noc nie należała do najlepszych Pan Adam walczył w szpitalu ze śmiercią a jego najbliżsi czekali na dobre wiadomości mając nadzieję na jego wyzdrowienie. Kiedy nadszedł wreszcie ranek wtedy Agnieszka z mamą nazbierały pięknych róż z własnego ogródka i powędrowały do Pana Franciszka, aby mu podziękować za okazaną pomoc. Gdy już dotarły na miejsce zapukały do drzwi w których stanęła Pani kucharka z uśmiechem na twarzy witając kobietę z dziewczynką.
– Dzień dobry kochane.
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. II
Kiedy tak razem stały płacząc nad ukochaną osobą nagle do drzwi ktoś zapukał. Kobieta podeszła do drzwi szybko je otwierając. A jej oczom ukazał się bardzo elegancko ubrany Pan z siwą bródką i laską w ręku.
– Dzień dobry Pani – przywitał się nieznajomy.
– Dzień dobry – odpowiedziała zapłakana kobieta.
– Kim pan jest? – spytała się Pani Kasia.
– Przysłał mnie do chorego właściciel ziemski Pan Franciszek. Jestem lekarzem – z uśmiechem odparł mężczyzna.
– Pani Kasia ze łzami w oczach i lekko zaskoczona słowami lekarza – powiedziała.
– Już jest za późno doktorze! – a pozatym to niemożliwe, żeby ten Pan nam pomógł – i spuściła głowę ze smutku.
– Pewna dziewczynka wywarła na niego duży wpływ! – mówiąc te słowa zwrócił się do Pani Kasi.
– Pozwoli Pani, że teraz zbadam chorego i zdiagnozuje czy pacjent przeżyje – odpowiedział lekarz.
– Dobrze Panie doktorze – szlochem mówiła Pani Kasia.
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. I
W małym domku otoczonym pięknym ogródkiem mieszkała sobie bardzo szczęśliwa rodzina z małą córeczką Agnieszką. Dziewczynka zawsze tryskała ogromną radością każdego zarażając swym uśmiechem i dobrym serduszkiem. Była śliczną dziewczynką o pięknych zielonych oczkach i długich brązowych włosach. Rodzice dziewczynki byli biedni, ale za to dawali dużo miłości swojej córeczce. Ojciec Agnieszki pracował ciężko na polu u właściciela, który posiadał ogromne posiadłości i sporo własnej ziemi, on także wynajął im tą chatkę w której sobie uwili gniazdko miłości. Pani Kasia mamusia Agnieszki zajmowała się domem, piekła przepyszne ciasta słynące na całą wieś. Wszyscy żyli sobie szczęśliwie, aż do pewnego dnia, gdy ojciec Agnieszki powrócił z pracy bardzo smutny.
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. IV
W domu zapanowała radość nie tylko z tego powodu, że Marysia i dziadek wrócili już ze szpitala zdrowi, ale także dlatego, że za kilka tygodni miał się odbyć ślub Pana Krzysia z Panią Beatką. A przygotowania do ślubu szły pełną parą. Uroczystość miała odbyć się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w świetlicy szkolnej. Marysia w szkole chwaliła się że Pani Beatka zostanie jej nową mamusią i wszyscy jej gratulowali. W tym czasie na dworze panowała nadal mroźna zima, a Marysia często z Perełką bawiła się biegając po śniegu i jeżdżąc na sankach. Któregoś dnia bawiąc się z pieskiem na dworze nagle spostrzegła w oddali koło drzewa jakąś postać, podbiegła tam i zobaczyła przemarzniętego małego chłopczyka, który leżał na śniegu ledwo żywy.
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. III
Kiedy wreszcie Marysia odzyskała ojca czuła się wprost cudownie. Pan Krzyś także był szczęśliwy i przy swojej córeczce pomału zaczynał odzyskiwać pamięć. Teraz razem nadrabiali utracony czas ciesząc się swoją obecnością i nawzajem się poznając. Wszędzie gdzie chodzili Perełka razem z nimi też była. Pan Krzyś nawet nie wiedział, że będzie miał córeczkę, bo kiedy wyjeżdżał na wojnę nie miał pojęcia, że jego żona jest w ciąży. Siedząc razem z dziadkiem patrzył się tak na córeczkę bawiącą się z pieskiem i uśmiechającą się i płakał ze szczęścia. Dziadek także był bardzo szczęśliwy bo już nie bał się o Marysię, teraz wiedział że ma ojca który się zajmie nią jakby jego zabrakło. Kiedy nastał wieczór dziadek przygotowywał kolację, a dziewczynka siedząc na kolanach ojca opowiedziała mu o Pani Beatce, że bardzo jej pomagała i że była na wigilii. Pan Krzysztof bardzo chciał poznać tą Panią nauczycielkę i podziękować osobiście jej za opiekę nad Marysią. Dlatego poprosił córeczkę, aby zaprosiła Panią Beatkę na niedzielny obiad. Dziewczynka zgodziła się i była uradowana, że tatuś chce poznać nauczycielkę. Po zjedzonej wspólnie kolacji ojciec położył Marysię spać i opowiedział jej bajkę o czerwonym kapturku, potem pocałował na dobranoc, a kiedy już miał odchodzić Marysia mocno przytuliła się do niego i powiedziała:
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. II
Po Nowym roku nastała bardzo sroga zima. Marysia po przerwie świątecznej wróciła do szkoły ubierając się w nową sukienkę którą dostała od Pani Beatki. Dumnie krocząc korytarzem, czuła się wtedy wspaniale a wszystkie koleżanki z klasy były zachwycone piękną sukienką Marysi. Dziewczynka pochwaliła się także że dostała od Mikołaja pod choinkę pieska , który ma na imię Perełka. Niestety koleżanki wybuchnęły śmiechem i jedna z nich rzekła:
– Marysiu Świętego Mikołaja nie ma to rodzice dają prezenty pewno dziadek ci go dał. Marysia jednak nie chcąc się sprzeczać i tak wiedziała, że to Święty Mikołaj podarował jej pieska. I tak Marysi upłynął dzień w szkole. Po lekcjach dziewczynka wracała ze szkoły bardzo uśmiechnięta bo dzisiejszego dnia umówiła się z koleżankami na sanki. Wracając do domu już nie mogła doczekać się spotkania z pieskiem. Kiedy już dotarła do chatki dziadek przywitał Marysię uśmiechem i mocno ją przytulił a piesek merdając ogonkiem szybko podbiegł do dziewczynki, a ona wzięła pieska na rączki i mocno go ucałowała. Radosna zaczęła opowiadać dziadkowi o tym, jak czuła się wspaniale w nowej sukience i że koleżankom podobała się także ta sukienka.
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. I
W pewnej w małej chatce żyła sobie mała dziewczynka, a na imię jej było Marysia. Była śliczną dziewczynką o niebieskich oczkach i blond włosach. Jej rodzice pomarli, a Marysia mieszkała wraz z dziadkiem, który był jedyną jej rodziną. Pomimo, iż dziadek ją bardzo kochał, to i tak Marysia czuła się czasem bardzo samotna, ponieważ brakowało jej towarzystwa dzieci. Marysia chodziła czasami z dziadkiem do sąsiadów, wtedy miała możliwość pobawienia się z ich dziećmi, lecz one bawiąc się z nią śmiały się z Marysi, że ma ciągle tą samą sukienkę. Wprawdzie dziadek starał się ubierać Marysię jak tylko potrafił to jednak był bardzo biedny i kupował jej tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Marysia starała się nie zwracać na to uwagi choć było jej bardzo przykro, że dzieci tak się z niej śmieją. Zawsze jednak bardzo cieszyła się jak po wizycie u sąsiada dziadek zabierał ją do sklepiku i kupował ciasteczka które uwielbiała jeść.
„LEK NA WSZYSTKO”
Pewnego dnia został porzucony przez matkę młody chłopak i miał duże kłopoty z zaakceptowaniem nowej rodziny, która go przyjęła do swego domu i adoptowała. Nie potrafił pokochać swojej matki, ponieważ zawsze jak chciał to uczucie wyrazić słowem lub czynem, pojawiała się u niego jakaś dziwna nienawiść i złość. Chłopak także buntował się wobec Pana Boga, którego obarczał winą za to, co się stało z nim.
Jednak chciał sobie jakoś pomóc, więc udał się do swojego jedynego przyjaciela jakiego miał, prosząc go o pomoc i radę. Przyjaciel wysłuchawszy chłopaka spokojnie odpowiedział: Czemu prosisz mnie o siłę, abyś mógł się zmuszać do kochania swojej rodziny. Raczej poproś o miłość, abyś umiał kochać i Boga, i swoich rodziców, i nowych przyjaciół. Bo jeśli będziesz kochał trochę więcej, będziesz cierpiał mniej. Musisz zrozumieć, że jeśli pokochasz ich jeszcze więcej, to z twojego cierpienia wytryśnie ogromna radość, a wraz z nią życie. A więc naucz się wybaczać i kochać oto doskonały lek na wszystko. Chłopak uśmiechnął się i powiedział: Dziękuję Ci za te słowa jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałem, masz rację jeśli chce być szczęśliwy muszę nauczyć się wybaczać i kochać.
opowiadanie mojego autorstwa napisane 17 października 2005 roku
Viola
Najświeższe komentarze