OPOWIEŚĆ ŚW. MIKOŁAJA PIERNIKAMI PACHNĄCA
Każdego roku w wigilijną noc Bożego Narodzenia, kiedy św. Mikołaj odwiedzi już wszystkie, oczekujące na niego dzieci, zasiada sobie w bujanym fotelu, przy rozpalonym kominku i rozpoczyna przepiękną świąteczną opowieść. Św. Mikołaj opowiada dzieciom swoją historię:
„Działo się to w pewien grudniowy, mroźny dzień. Śnieg swoją grubą pierzyną okrył już wszystko dookoła. Przebywałem wówczas wśród pasterzy, hen, wysoko w górach, do nieba na wyciągnięcie ręki. Kiedy nad ziemią zapadł już zmierzch, a rodziny pasterskie w swoich domach przygotowywały się, jak co dzień, do wieczerzy, rozległ się nagle z nieba donośny głos:
– „Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem wesoła nowina, bo Panna czysta porodziła syna. Czem prędzej się wybierajcie do Betlejem pospieszajcie przywitać Pana!”
Usłyszawszy to niezwykłe wołanie, nie namyślając się długo, wyruszyłem za wskazaniem Bożej latarni, do Betlejem, do małego Jezusa. Zabrałem z sobą to, co miałem najlepszego – cztery wielkie kufry smakowitych pierników. Kiedy pędziłem niebiańskim szlakiem, na ile tylko sił starczało moim siedmiu najwspanialszym reniferom, piernikowy aromat, wiatr zaczął roznosić po całym obsypanym gwiazdami niebie. Poczuli go śpiewający Dzieciątku „Gloria,gloria” aniołowie. Za nic nie mogli oprzeć się ich magicznemu, miodowo-korzennemu zapachowi. Widząc po ich minach, że mają ogromną ochotę skosztować smakołyków, postanowiłem wynagrodzić ich radosne kolędowanie. Poczęstowałem każdego z nich sporą porcją pierników. A miałem ich kilka rodzajów: w czekoladzie i lukrowane, z orzechami i migdałami, przekładane praliną i marcepanem. Z nadzieniem wiśniowym, śliwkowym, jarzębinowym i różanym. O przeróżnych kształtach, kolorach i wielkości. Nie trudno się więc domyślić, że objadaniu się nimi nie było końca.
– Dałeś nam kawałek nieba Mikołaju – rzekli aniołowie.
– Zawieź, a prędko, te niebiańskie łakocie Bożej Rodzinie. Niech radość
wielka pachnie piernikami, a ich smakosze błogosławieni będą!
Jednemu z aniołów tak one bardzo zasmakowały, że postanowił przenieść się z niebiańskich pieleszy na ziemię, do miasta, w którym wypieka się te niezwykłe smakołyki. Zaopiekował się słynącym na całym świecie z piernikowych wypieków Toruniem i jego mieszkańcami. I chociaż przyszło mu zamieszkać w ratuszowej piwnicy, swojej decyzji do dnia dzisiejszego nic a nic nie żałuje.
Czas płynął jednak nieubłaganie. Zanim się spostrzegłem gwiazda betlejemska oddaliła się już na tyle, że straciłem ją z pola widzenia. Prowadziła ona bowiem mędrców spiesznie podążających ze Wschodu: Kacpra, Melchiora i Baltazara. Obawiając się, że zabłądzę w śnieżnej zawiei, zaczarowaną trąbką zawezwałem na pomoc swojego Anioła Stróża. Po krótkiej chwili zjawił się niczym błyskawica i powiedział:
– Nie możesz dalej podążać Mikołaju. Zamieć wielka nastała. Wracaj bezpiecznie do domu. Nie możesz dalej podążać Mikołaju. Zamieć wielka nastała. Wracaj bezpiecznie do domu. Po drodze głoś wszem i wobec radosną nowinę, a i pierników nikomu nie żałuj. Niech w ten czas Bożej miłości słodko wielce wszystkim będzie.
I tak, chcąc nie chcąc, musiałem posłuchać jego rady. Zanim jednak przyszło się nam rozstać zaproponował mi, że zabierze do Betlejem tyle pierników, ile tylko zdoła udźwignąć. A, że do najsłabszych aniołów nie należał, poleciał z dwoma wypełnionymi po same brzegi, wiklinowymi koszami. Ja natomiast wyruszyłem w drogę powrotną.
Przelatując nad starym, świerkowym lasem, gdzie zwierzęta najzwyczajniej ludzkim głosem gadały, rozrzuciłem wszystkie pierniki jakie mi pozostały. Spadły one wprost na otulone śniegiem choinki. Zawisły na każdej z gałązek i wraz z szyszkami stworzyły świąteczne, pachnące żywicą i piernikami, przybranie. Kiedy zobaczyli to pasterze wyczekujący przed swoimi domostwami, na inne znaki tej cudownej nocy, zabrali drzewka do swoich chat. Każdy z nich postawił przystrojoną choinkę pośrodku izby, aby była znakiem tego przedziwnego, grudniowego wydarzenia. I zajadali się kolorowymi frykasami, zachwalając ich wyjątkowy smak: – niebo w gębie, a juści, prawdziwe niebo w gębie!
I tak, od tamtej pory, aż po dzień dzisiejszy, w każdą cichą i świętą noc,
co pokój niesie ludziom wszem, panuje świąteczny obyczaj zawieszania na
choince piernikowych ozdób: aniołków, gwiazdek, szyszek, dzwoneczków
i wielu przeróżnych zwierzątek… Od tamtej pory i ja, tuż przed świętami
Bożego Narodzenia, udaję się każdego roku do magicznego Torunia po najsmaczniejsze pod gwiazdami pierniki.
ŚWIĘTY MIKOŁAJ
Zobacz także:
Świąteczne opowiadanie „Jak wół i osioł trafili do stajenki”
Wierszowana opowieść wigilijna
O tym jak Miu i Lu spotkały świątecznego Elfa
Bajka
Najważniejszy prezent
Prawdziwa historia o Świętym Mikołaju
Sąsiedzi z drugiego piętra – opowiadanie Wigilijne
Wigilijne spotkanie
Opowiadanie wigilijne
Dwadzieścia lat spóźnienia
Znajdź więcej na magii świąt