NAJWAŻNIEJSZE JEST NIEWIDOCZNE DLA OCZU

Przed kilku laty była sobie fabryka, która produkowała misie.
Każdy z nich był inny, ale każdy tak samo śliczny i milutki. Małe
dzieci uwielbiały te misie, rodzice kupowali im je na urodziny,
imieniny i Gwiazdkę. Każde dziecko od razu umiało pokochać swojego
misia i uważało go za swojego największego przyjaciela. Tylko jeden
misio był nieudany. Został uszyty z samych resztek materiału. Miał
jedno uszko różowe, drugie zielone, tułów w kwiatki, nóżki w kratkę.
Nosek zamiast czarnego wyszedł niebieski, a oczy, robione już z
ostatnich skrawków, były żółte. Misio ten był bardzo miły w dotyku.
Cieplutki i aksamitny, ale nikt tego nie widział, bo nikt nawet nie brał
go do ręki. Biedny Brzydki Misio widział, jak jego koledzy szybko
opuszczają sklepowe półki i trafiają do wesołych, uśmiechniętych dzieci, które
bardzo je kochają. Sam stał samotny, już troszkę zakurzony
i myślał sobie: To nic, że mnie nikt nie chce. Najważniejsze, że moi
koledzy trafiają w dobre ręce. Minęła kolejna Gwiazdka i misia nadal
nikt nie kupował, aż pewnego dnia do sklepu weszła mała, może
sześcioletnia dziewczynka. Miała na nosie ciemne okulary, chociaż
tego dnia wcale nie było słońca, a w rączce białą, plastikową laseczkę,
chociaż wcale nie była staruszką. Weszła do sklepu ze swoją mamą.
Poprosiły o misie. Dziewczynka była niewidoma. Nic nie widziała. Nie
znała ani kolorów, ani nigdy nie widziała tęczy, nie umiała sobie
wyobrazić lecących w powietrzu ptaków, ale za to wszystko umiała
zobaczyć rączkami. Wzięła do rączki najpierw bielusieńkiego misia.
Najładniejszego ze wszystkich. Pomacała jego odstające uszka, dotknęła
łebka; I wzięła następnego, szarego. Ten też nie przypadł jej do gustu,
bo miał troszkę ostre zakończenia łapek. Na samym końcu
ekspedientka położyła Brzydkiego Misia, bo i tak nie liczyła, że
kiedyś ktoś go kupi. – To ten mamusiu! – krzyknęła głośno
dziewczynka – To jest mój misio. Mój piękny kochany misiaczek
– i z całej siły go przytuliła, a potem pocałowała w brzydki,
niebieski nosek. Od tej pory dziewczynka i misio nie rozstawali
się nigdy. Na leżakowaniu spali pod jedną kołderką,
u dentysty dziewczynka ściskała jego łapki, a kiedy trudno jej było
coś zrobić, zawsze pytała o radę swojego przyjaciela. Inne dzieci
śmiały się, kiedy widziały, jakiego brzydala ze sobą nosi. Ale
dziewczynka każdemu proponowała, żeby wziął misia do ręki. I
wtedy działo się coś dziwnego. Przestawał wydawać się brzydki.
Wszystkie dzieci zazdrościły dziewczynce. Pytały ją często skąd
wiedziała, że ten misio jest taki cudowny, tak kochany. Przecież
nie mogła tego zobaczyć, bo jest niewidoma. A ona zawsze
im odpowiadała: – Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.