MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. IV

Dziewczynka po wypowiedzeniu tych słów odwróciła się w stronę pana Franciszka i uśmiechnęła się.
– Jasiu ja tu przyjdę jutro z rana do ciebie? – rzekła.
– Wcale nie musisz przychodzić! – ze złością odpowiedział chłopczyk.
– Tym razem Agnieszka odpowiedziała stanowczo – A jednak przyjdę!
I wtedy wzięła za rękę dziadka i wyszli z pokoju Jasia. Starszy pan uśmiechnął się do dziewczynki – mówiąc.
– No Agniesiu to zaczyna działać, wprawdzie wnuk był nieuprzejmy i przepraszam cię za jego zachowanie.
– Ale wiesz co? – wnuczek przy tobie Agniesiu mówił znacznie więcej niż jak sam do niego przychodziłem.
– Dziadku już ja zajmę się Jasiem zobaczysz będzie tryskał radością – mrugnęła oczkiem Agnieszka do staruszka.
– Ach nie wątpię Agniesiu ty po prostu zarażasz wszystkich swoim kochanym serduszkiem. A teraz chodźmy na obiadek.
– A to już pora obiadu? – spytała się dziewczynka.
– No nie bardzo, ale stwierdziłem, że jesteś głodna i poprosiłem panią Gienie o przygotowanie obiadku na jedenastą.

– Tak jestem bardzo głodna! – odpowiedziała dziewczynka.
– A Jasiu nie będzie jadł z nami dziadku? – zapytała Agnieszka.
– Niestety on nigdy ze mną nie je – ze smutną miną odpowiedział pan Franciszek. Kiedy już smacznie zjedli obiad długo sobie rozmawiali i potem Agnieszka poszła pobawić się na dwór, biegała wesoła po ogrodzie i nazbierała
kwiatków, które włożyła do wazonu, bo chciała je jutro zanieść Jasiowi. Kiedy nastał wieczór wszyscy udali się na kolację, która także upłynęła im miło i wesoło. Po pysznej kolacji pani Gienia położyła Agnieszkę spać. Dziewczynka jednak tak szybko nie usnęła bo ciągle myślami była przy tatusiu i mamusi, ale także jej myśli zaczął zaprzątać Jasiu. Zaczęła się zastanawiać czy sprawi mu radość kwiatkami i dlaczego Jaś jest taki smutny i zły ciągle. Po kilku godzinach intensywnego myślenia w końcu jednak usnęła. Nad rankiem zbudzona przez panią Gienię szybko zbiegła na dół, aby przywitać się ze swoim dziadkiem. Strasznie lubiła tak mówić na staruszka, choć tak naprawdę pan Franciszek nie był jej prawdziwym dziadkiem. Ale ani jej i ani panu Franciszkowi to nie przeszkadzało.
– Dzień dobry dziadku – wykrzyczała cała w skowronkach Agnieszka.
– Dzień dobry skarbie – uśmiechnięty odpowiedział pan Franciszek.
– Mam dla ciebie dobrą wiadomość? – powiedział.
– Jaką dziadku? – zaciekawiona pytała dziewczynka.
– Po obiedzie pojedziemy odwiedzić razem z twoją mamusią twojego tatusia.
– Hura!- krzyczała Agnieszka.
– Zobaczę tatusia! – i ucieszona pocałowała dziadka w policzek.
– No a teraz musisz coś zjeść a ja mam jeszcze dużo pracy
więc pobawisz się sama.
– Dziadku wiesz ja pójdę po śniadaniu do Jasia.
– Cieszę się Agnieszko, że jesteś taka dobra dla mojego wnuczka.
Gdy się pożegnała już z panem Franciszkiem tak jak zaplanowała wzięła kwiatki, które nazbierała wczorajszego dnia i poszła do Jasia.
– Zapukała głośno – puk, puk.
– Kto tam? – odpowiedział Jaś.
– To ja Agnieszka czy mogę wejść? – zapytała.
– A po co? – w złości krzyczał chłopczyk.
Wtedy dziewczynka nie wytrzymała i sama otworzyła sobie drzwi – mówiąc.
Wiesz co to że nie widzisz to wcale nie oznacza, że możesz
na mnie krzyczeć bo ja próbuje być dla ciebie tylko miła i chcę
się z tobą zaprzyjaźnić. Pozatym przyniosłam ci kwiaty z ogrodu,
powąchaj i dotknij są piękne.
– Ale ja ich nie widzę! – więc co mi z wąchania ich! – wykrzyczał chłopczyk.
– Wiesz co zrobimy? – rzekła do Jasia Agnieszka.
– Co? – tym razem z zaciekawieniem zapytał się Jasiu.
Otworzę okno wpuszczę tutaj trochę słońca i świeżego powietrza, potem dam ci do ręki kwiatki i wtedy jeśli to nie sprawi ci radości wyjdę i już więcej tu nie przyjdę.
– Zgoda! – odrzekł chłopczyk.
Wtedy dziewczynka zrobiła jak mówiła, otworzyła wszystkie okna
i zaprowadziła chłopca blisko okien, wręczając mu do ręki bukiet kwiatów.
A sama usiadła sobie na fotelu i czekała na reakcję chłopca. Jaś wąchał
kwiatki i wdychał świeże powietrze i po chwili uśmiechnął się – mówiąc do dziewczynki.
– To są stokrotki? – prawda.
– Tak stokrotki – odpowiedziała uśmiechnięta Agnieszka.
– Wiesz czuję się wspaniale chociaż nic nie widzę czuję zapach
tych pięknych kwiatów, słyszę twój śmiech i wdycham świeże powietrze.
– Czy wybaczysz mi moje zachowanie? – zapytał przejmującym głosem.
– Ależ oczywiście, ale pod jednym warunkiem? – stanowczo odpowiedziała Agnieszka.
– A jaki to warunek? – pytał się chłopczyk.
– Zabiorę cię na dwór na spacer i będę ci opowiadać co widzę?
– Zgadzasz się?
– Jeszcze nikt mnie na dwór nigdy nie wyciągnął, więc dlaczego myślisz,
że z tobą pójdę? – trochę podenerwowanym głosem mówił Jaś.
– Bo dopiero wtedy ci wybaczę! – powiedziała Agnieszka.
– No dobra nie będę się sprzeczał, wygrałaś!
– No to zawołam panią Gienię, żeby pomogła ciebie ubrać.
Długo się nie zastanawiając dziewczynka wybiegła z pokoju i zawiadomiła panią Gienię, o wyjściu ich na spacer. Kobieta mało co nie zemdlała słysząc te słowa.
– Agniesiu jak ty to zrobiłaś? – pytała zaciekawiona.
– To moja tajemnica! – z uśmiechem odpowiedziała dziewczynka.
– Pójdę do pana Franciszka powiadomić go o wyjściu i mówiąc te słowa dziewczynka pobiegła do gabinetu pana Franciszka i zapukała.
– Puk, puk.
– Kto tam? – odpowiedział głos zza drzwi.
– Dziadku to ja Agnieszka!
– Wejdź Agnieszko.
– Co się stało? – spytał się staruszek.
– Chciałam cię zawiadomić, że razem z Jasiem idziemy na spacer. I zobaczysz dziadku Jaś pomału odzyska radość życia. Pan Franciszek słysząc te słowa zapłakał ze szczęścia – mówiąc. Kochana Agnieszko ty nawet nie wiesz ile radości wnosisz do mojego życia. Po chwili ucałował dziewczynkę i życzył im miłego spaceru a sam zabrał się cały rozradowany do pracy. A dziewczynka wybiegła z gabinetu i pobiegła do holu, gdzie już czekał na nią Jaś. Chłopczyk był ślicznie ubrany w białe krótkie spodenki i niebieską koszulkę. A Agnieszka widząc tak ładnie ubranego Jasia uśmiechnęła się wtedy mówiąc:
– No to jak idziemy już Jasiu?
– Tak idziemy! – uśmiechnięty odpowiedział jej Jaś.
I tak dziewczynka wzięła pod rękę Jasia i poszła razem z nim na spacer oprowadzając go po pięknym ogrodzie. Całą drogę Agnieszka opowiadała Jasiowi co widzi a Jaś delektował się każdym słowem wypowiedzianym przez dziewczynkę. Sam nawet był zdziwiony jak bardzo jej głos i uśmiech na niego działał…
Opowiadanie mojego autorstwa cz. IV została napisana

27 listopada 2005 roku

Viola