MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. II

Po Nowym roku nastała bardzo sroga zima. Marysia po przerwie świątecznej wróciła do szkoły ubierając się w nową sukienkę którą dostała od Pani Beatki. Dumnie krocząc korytarzem, czuła się wtedy wspaniale a wszystkie koleżanki z klasy były zachwycone piękną sukienką Marysi. Dziewczynka pochwaliła się także że dostała od Mikołaja pod choinkę pieska , który ma na imię Perełka. Niestety koleżanki wybuchnęły śmiechem i jedna z nich rzekła:
– Marysiu Świętego Mikołaja nie ma to rodzice dają prezenty pewno dziadek ci go dał. Marysia jednak nie chcąc się sprzeczać i tak wiedziała, że to Święty Mikołaj podarował jej pieska. I tak Marysi upłynął dzień w szkole. Po lekcjach dziewczynka wracała ze szkoły bardzo uśmiechnięta bo dzisiejszego dnia umówiła się z koleżankami na sanki. Wracając do domu już nie mogła doczekać się spotkania z pieskiem. Kiedy już dotarła do chatki dziadek przywitał Marysię uśmiechem i mocno ją przytulił a piesek merdając ogonkiem szybko podbiegł do dziewczynki, a ona wzięła pieska na rączki i mocno go ucałowała. Radosna zaczęła opowiadać dziadkowi o tym, jak czuła się wspaniale w nowej sukience i że koleżankom podobała się także ta sukienka.

– Tylko wiesz co dziadku mówiła Marysia:
– Koleżanki nie uwierzyły mi, że Perełka jest od Mikołaja.
– Dziadek uśmiechnął się i odpowiedział:
– A co tobie Marysiu mówi serduszko?
– No serduszko mi mówi, że to Mikołaj mi go podarował.
– A więc odpowiedział dziadek skoro serduszko ci tak mówi, więc to był z pewnością Święty Mikołaj.
Staruszek słuchając dalej opowiadań wnuczki podał do jedzenia jej ulubioną zupę pomidorówkę. Po zjedzonym obiedzie Marysia poprosiła dziadka o wyjście na dwór i pobawienie się z koleżankami z klasy. Dziadek oczywiście się zgodził i cieszył się że nareszcie Marysia ma koleżanki z którymi może się pobawić. I długo się nie zastanawiając dziewczynka ubrała się ciepło i wybiegła cała rozpromieniona na dwór. Na dworze razem z koleżankami świetnie się bawiła. Dziewczynki jeździły na sankach a potem wspólnie wymyśliły zabawę w chowanego. Kiedy zaczęło się odliczanie Marysia postanowiła schować się trochę dalej więc ukryła się w małym lasku. Odwróciła się jednak w drugą stronę i wtedy spostrzegła małą chatkę a z komina wydobywał się dym więc pomyślała sobie, że ktoś tam pewnie mieszka. Zaintrygowało to Marysię i zapominając o zabawie i koleżankach podeszła do chatki. A kiedy zbliżyła się już dosyć blisko do drzwi nagle z domku wyszedł mężczyzna i obydwoje spojrzeli na siebie posyłając w swoje strony uśmiech. Dziewczynka o dziwo wcale się nie przestraszyła tego mężczyzny z bródką i długimi wąsami. Od razu się przedstawiła.
– Mam na imię Marysia odrzekła.
– Mężczyzna odpowiedział:
– A ja młoda damo mam na imię Krzysztof. Widzę, że zmarzłaś Marysiu odrzekł mężczyzna i uśmiechnął się tak pięknie. Może wejdziesz na gorącą czekoladę do mnie i się zagrzejesz przy kominku. Marysia przystała na tą propozycję nieznajomego sama nie wiedząc czemu. Kiedy już tak sobie siedzieli i popijali gorącą czekoladę mężczyzna zaczął opowiadać o sobie.
– Wiesz Marysiu odrzekł nieznajomy:
– Ja nie pamiętam kim jestem straciłem pamięć i jakoś dziwnym trafem los mnie tu zaprowadził chciałem uciec od tych wszystkich lekarzy i tu zamieszkałem w tej chatce którą kupiłem za zarobione ciężko pieniądze. Dziewczynce zrobiło się bardzo żal nieznajomego, że stracił pamięć i nie ma nikogo i wtedy postanowiła że będzie go odwiedzać. Pożegnawszy się z Panem Krzysiem Marysia pobiegła do domu cała rozpromieniona. W domu opowiedziała dziadkowi o tym jak poznała nieznajomego i że stracił pamięć, dziadek na chwilkę zamyślił się i odpowiedział wnuczce:
– Zwyczaj mówi, że trzeba nowego sąsiada odwiedzić a więc upieczemy ciasto i pójdziemy jutro tam razem i ja też poznam tego Pana Krzysia. A teraz idź coś zjedz i do łóżka spać się połóż Marysiu. Dziewczynka uradowana podziękowała dziadkowi i zjadła szybko kolację, pobawiła się z pieskiem, umyła się i położyła spać, myślami jednak błądząc o tym kim może być Pan Krzyś. Następnego dnia po szkole wróciła szybko do domu i po obiedzie upiekli z dziadkiem ciasto i poszli w odwiedziny do nieznajomego. Kiedy dotarli na miejsce zapukali do drzwi, które otworzył Pan Krzyś. Dziadek jak zobaczył mężczyznę o mało co nie zemdlał, Pan Krzyś szybko pomógł staruszkowi usiąść na krześle podając mu wodę do picia.
– Nic Panu nie jest? spytał się nieznajomy mężczyzna.
– Staruszek był cały blady, ale odrzekł: Proszę dać mi chwilkę zaraz będzie mi lepiej. Kiedy już w trójkę siedzieli sobie to dziadek zaczął płakać, wziął ich obydwoje za ręce i powiedział:
– Krzysztofie szukaliśmy cię długo odnalazłeś się w końcu teraz poznaj swoją córkę. Marysia jest twoją córeczką. Pan Krzysztof choć stracił pamięć jakoś dziwnie czuł, że staruszek mówi prawdę, serce mu mówiło, że Marysia jest jego córeczką. Po chwili staruszek popatrzył się na wnuczkę i odrzekł jej:
– Marysiu to jest twój zaginiony ojciec.
Marysia nie mogąc w to uwierzyć zdziwiona odrzekła:
– Ależ dziadku mój tatuś nie żyje odpowiedziała.
– Dziadek odrzekł jednak Marysi:
– Kochane dziecko twoja mamusia wyszła powtórnie zamąż bo myśleliśmy,
że twój prawdziwy tata zginął na wojnie. Nic ci nie mówiłem o twoim prawdziwym ojcu bo znałaś tylko jednego ojca chciałem ci w swoim czasie opowiedzieć o twoim ojcu i czekałem z tym jak podrośniesz.
Wtedy nastała długa cisza zarówno mężczyzna jak i Marysia spojrzeli na siebie i rozpłakali się a chwilkę później już byli w swoich objęciach.
– Tatusiu kochany mówiła Marysia.
– Córeczko moja ze łzami w oczach mówił Pan Krzyś.

Opowiadanie mojego autorstwa cz. II została napisana

2 listopada 2005 roku

Viola