MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. IV

W domu zapanowała radość nie tylko z tego powodu, że Marysia i dziadek wrócili już ze szpitala zdrowi, ale także dlatego, że za kilka tygodni miał się odbyć ślub Pana Krzysia z Panią Beatką. A przygotowania do ślubu szły pełną parą. Uroczystość miała odbyć się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w świetlicy szkolnej. Marysia w szkole chwaliła się że Pani Beatka zostanie jej nową mamusią i wszyscy jej gratulowali. W tym czasie na dworze panowała nadal mroźna zima, a Marysia często z Perełką bawiła się biegając po śniegu i jeżdżąc na sankach. Któregoś dnia bawiąc się z pieskiem na dworze nagle spostrzegła w oddali koło drzewa jakąś postać, podbiegła tam i zobaczyła przemarzniętego małego chłopczyka, który leżał na śniegu ledwo żywy.

– Kim jesteś?
– I co tu robisz? spytała się Marysia:
– Ja odpowiedział chłopczyk i zemdlał.
Dziewczynka natychmiast pobiegła do domku krzycząc na cały głos:
– Tatusiu, tatusiu chodź szybko tutaj jakiś chłopczyk leży na śniegu musisz mu pomóc.
– Gdzie córeczko? odezwał się Pan Krzyś.
– Tam koło drzewa wskazała paluszkiem dziewczynka.
Na dwór wyszła także Pani Beatka z dziadkiem zastanawiając się kim jest ten chłopczyk. Ojciec Marysi poszedł po chłopca i na rękach trzymając go wszedł z nim do domu. Pani Beatka natychmiast zajęła się chłopcem. Ściągnęła mu przemoczone ubranie i okryła go ciepłym kocem. Pan Krzyś pojechał szybko po lekarza a Marysia zaczęła się modlić do Pana Boga o zdrowie dla chłopczyka powtarzając modlitwę kilkanaście razy.
– Panie Boże proszę cię uratuj tego chłopczyka. Uratuj go proszę…
Godzinę później z ojcem Marysi przyjechał lekarz i zbadał chłopca. Doktor stanowczo stwierdził, że chłopiec jest bardzo wycieńczony i wygłodzony.
– Lekarz popatrzył się wtedy na rodzinę i rzekł:
– On musi dużo wypoczywać, bo w takim stanie nigdzie nie zajdzie, a do szpitala bym go zabrał, ale nie mam wolnych miejsc. Pozatym trzeba zgłosić na komisariat o tym chłopcu, może rodzina go szuka. Ale nie martwcie się zajmę się tym wszystkim powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy lekarz:
– Dziękujemy Panie doktorze odrzekł ojciec dziewczynki. Chłopiec zostanie tutaj u nas. Odprowadzę Pana do drzwi.
– Dowidzenia pożegnał się lekarz.
– Dowidzenia odpowiedzieli domownicy.
Następnego dnia Marysia opowiedziała wszystkim w klasie o nowym
chłopcu, którego znalazła na śniegu obok swojego domku. Dzieci wypytywały się Marysi kim jest ten chłopiec, lecz dziewczynka nic nie mogła powiedzieć bo sama nic nie wiedziała. Kiedy skończyły się lekcje Marysia z mamusią szybko wracała do domu, bo chciała posiedzieć przy chłopcu. Nad chłopczykiem domownicy czuwali na zmianę. I wreszcie po dwóch dniach chłopczyk się ocknął i pierwsze słowa jakie wypowiedział to:
– Czy mógłbym dostać coś do jedzenia?
– Jasne odrzekła Marysia i zawołała:
– Mamusiu, mamusiu.
– Tak kochanie odpowiedziała Pani Beatka.
– On się obudził i jest głodny.
Wtedy natychmiast kobieta poszła przygotować gorący rosół, który miał wzmocnić chłopca.
– Kiedy chłopak sobie pojadł Marysia nie wytrzymała i zapytała się go:
– Jak masz na imię?
– Bo ja jestem Marysia i znalazłam ciebie w śniegu.
– Ja mam na imię Mateuszek i dziękuję ci bardzo, że mnie uratowałaś Marysiu.
– A skąd jesteś?
– Pytała się dalej dziewczynka:
– Bo wiesz na pewno martwią się o ciebie twoi rodzice.
– Mateuszek wtedy opuścił głowę i posmutniał.
– Wiesz ja nie mam rodziców jestem sierotą i uciekłem z sierocińca, bo tam źle traktują dzieci.
– Muszę się zbierać wystraszony mamrotał.
– Ja nie mogę tu zostać, bo jak mnie odnajdą to odeślą do sierocińca a ja nie chcę tam wracać.
– Nie martw się odpowiedziała Marysia nikt cię nie wyda.
Wtedy wszedł ojciec Marysi i usłyszał ostatni kawałek rozmowy dzieci.
– Marysiu już za późno niestety musieliśmy zgłosić, że ten chłopiec zaginął.
Obawiam się że odeślą go z powrotem do sierocińca. Ale mam też dobrą wiadomość pozwolili mi aby został z nami na te święta.
– Chłopiec uśmiechnął się i odrzekł:
– Naprawdę mogę zostać u was na święta?
– Tak jest młody człowieku możesz potwierdził Pan Krzyś.
– Marysia ucieszyła się bardzo i podbiegła do ojca mówiąc:
– A wiesz tatusiu jak on ma na imię?
– No jak córeczko.
– Mateuszek ładnie prawda.
– Śliczne imię.
– Witaj Mateuszku w naszych skromnych progach.
– Dziękuję Panu odpowiedział Mateuszek.
Od tej pory dziewczynka i chłopczyk bardzo się zaprzyjaźnili ze sobą, razem bawili się z Perełką na dworze i spędzali dużo czasu w swoim towarzystwie. Kilka dni później nastała wreszcie Wigilia. Cała rodzina ubierała wspólnie choinkę, wieszając na niej łakocie i własnoręcznie zrobione świecidełka. Marysia specjalnie dla Mateuszka zrobiła piękną laurkę z napisem: Dla mojego przybranego braciszka. Chłopczyk natomiast Marysi podarował rysunek, który sam namalował, a na nim była Marysia bawiąca się z pieskiem.
– Piękny prezent powiedziała Marysia do chłopca otwierając prezent.
– Dziękuję Mateuszku.
– Proszę Marysiu.
– Wiesz Marysiu twoja laurka jest także piękna dziękuję, że chociaż w te święta mogę być twoim braciszkiem.
Wszyscy tak słuchali dzieci i łzy im się zakręciły w oczach. Pani Beatka i Pan Krzyś podarowali każdemu z nich także prezent. Mateuszek dostał ciepły szalik, czapeczkę, rękawiczki i nowe buty. Marysia natomiast piękną lalkę, którą nazwała Beatka na cześć swojej nowej mamusi. Dziadek także podarował dzieciom prezent, zrobił dla nich piękne sanki, które były własnoręcznie zrobione. Dzieci uradowane dziękowały za prezenty i kiedy już dorośli także powymieniali się podarunkami to Marysia z Mateuszkiem podarowali wszystkim od siebie rysunek, który namalowali wspólnie, a przedstawiał on całą rodzinę. I wtedy radość i wzruszenie zapanowało w tej małej chatce. Po wspaniałej wigilii w drugi dzień świąt odbył się zaplanowany ślub Pani Beatki i Pana Krzysia. Marysia dumnie niosła do ołtarza na poduszce w kształcie serca obrączki a obok niej szedł jej przybrany braciszek. Wesele było piękne, wszyscy tryskali szczęściem i dobrze się bawili. Nawet Mateuszek zapomniał na chwilę o tym, że będzie musiał wrócić do sierocińca, poprostu czuł się w tej rodzinie bardzo szczęśliwy. Po weselu nikomu nic nie mówiąc Pan Krzyś postanowił starać się o adopcję chłopczyka, więc zaczął załatwiać potrzebne formalności. A w małej chatce w tym samym czasie Marysia i Mateuszek ze sobą się żegnali i płakali, bo przez ten krótki czas bardzo się polubili.
– Wiesz Marysiu mówił chłopczyk:
– Dzięki tobie i twojej rodzinie czułem się przez ten krótki czas jakbym miał naprawdę mamę, tatę, siostrę i dziadka.
– Marysia popłakała się i powiedziała do Mateuszka:
– Ja bym bardzo chciała, abyś został tutaj z nami na zawsze.
Wtedy oboje przytulili się do siebie i usiedli razem z Perełką przy kominku nic nie mówiąc. Trzymając się za rączki patrzyli tak na ogień i w takiej chwili było im bardzo smutno. Kiedy tak siedzieli sobie do domu wszedł ojciec Marysi. Zebrał wszystkich do dużego pokoju i powiedział:
– Mam dla wszystkich wspaniałą wiadomość, ale najpierw muszę zapytać się ciebie Mateuszku o coś:
– Czy chciałabyś z nami zostać, ale już na zawsze?
Wszyscy stali nieruchomo a Mateuszek rozpłakał się ledwo odpowiadając:
– Tak bardzo bym chciał zostać z wami.
– A więc synku adoptowaliśmy cię i zostaniesz tutaj, od tej pory jesteśmy twoją nową rodziną. Wtedy wszyscy zaczęli nagle płakać ze szczęścia a Marysia uwiesiła się Mateuszkowi na szyję wołając:
– Braciszku mój kochany.
– A chłopczyk ściskając Marysię wołał do niej:
– Moja siostrzyczko kochana.
Potem wszyscy przytulili się do siebie a Mateuszek wykrzyknął:
– Mam tatusia, mamusię, siostrzyczkę i dziadka, mam własną rodzinę!
I tak oto powiększyła się ich rodzina a Marysia nie tylko odzyskała ojca i miała nową mamusię, ale także zyskała nowego braciszka.

Koniec

Opowiadanie mojego autrostwa cz. IV została napisana

9 listopada 2005 roku

Viola