Zwyczaj sprawowania bożonarodzeniowej liturgii nocnej wprowadzono w Kościele już w drugiej połowie V wieku, a do Polski ten zwyczaj dotarł prawdopodobnie wraz z chrześcijaństwem. Dawniej w Wigilię Bożego Narodzenia o północy każdy z domowników wraz ze służbą szedł do kościoła na pasterkę.
CHOINKA
Kochani tak naprawdę nie można dziś określić nawet w sposób przybliżony od kiedy iglaste drzewko zaczęto kojarzyć z obchodami świąt Bożego Narodzenia. Wiadomo natomiast, że w wielu kulturach i religiach drzewo, zwłaszcza iglaste jest symbolem życia, płodności, odradzania się i trwania. Podejmowano wiele prób biblijnego uzasadnienia wprowadzenia do domów bożonarodzeniowego drzewka, jednak nie znaleziono nigdy bezpośrednich źródeł pisanych, do których można byłoby się odwołać. Współczesna choinka, przybrana świeczkami i innymi ozdobami pojawiła się najwcześniej na ziemiach niemieckich. Jej ojczyzną była najprawdopodobniej Alzacja. Tam właśnie zwyczaj polegający na wnoszeniu do domu wiecznie zielonej gałęzi i wieszaniu jej przy suficie został zastąpiony w XV lub XVI wieku stojącym drzewkiem wigilijnym. Zwyczaj przystrajania drzewka wigilijnego rozpowszechnił się zapewne na przełomie XVIII i XIX wieku.
KOLĘDY I ICH HISTORIA
Dzisiaj nazwa „kolędy” kojarzy się przede wszystkim z pieśniami o tematyce bożonarodzeniowej względnie odwiedzinami duszpasterskimi w tymże okresie odbywanymi we wszystkich parafiach polskich.
PRZY WIGILIJNYM STOLE
Przy wigilijnym stole
Łamiąc opłatek święty,
Pomnijcie, że dzień
ten radosny W miłości
jest poczęty;
Że, jak mówi wam
wszystkim Dawne,
odwieczne orędzie,
Z pierwszą na niebie
gwiazdą Bóg w
waszym domu
zasiędzie.
Sercem go przyjąć
gorącym, Na ścieżaj
otworzyć wrota —
Oto, co czynić
wam każe Miłość,
największa cnota.
A twórczych pozbawi
cię ogni, Sromotnie
zamknąwszy swe
wnętrze, Kto z bratem
żyje w niezgodzie,
Depcąc orędzie
najświętsze.
Wzajemnie przebaczyć
winy, Koniec położyć
rozterce, A z walki
wyjdzie zwycięsko
Walczące narodu
serce.
Jan Kasprowicz
PSALM WIGILII
I
O, dzięki Tobie, Ojcze ludów – Boże,
Że ziemię wolną dałeś nam i nagą,
Ani oprawną w nieprzebyte morze,
Ni przeciążoną gór dzikich powagą,
Lecz jako piersi otworzoną Boże…
II
Więc na arenie tej się nie ostoi
Przeciwnik żaden, jeno mąż bezpieczny –
I ten, co za się nierad szuka zbroi,
Ale zupełny, wcale obosieczny,
Który jak gwiazda w niebie czystym stoi.
III
I za to jeszcze dzięki Ci, o Panie,
Że człek się ówdzie laurem nie upoi
Ani go wiatrów ciepławych głaskanie
Prze – atłasowi w nicość – i rozstroi
Na drzew i kwiatów motyle kochanie.
IV
Strzeliście w niebo spojrzy on ku Tobie,
Który przez stajnię wszedłeś do ludzkości,
I w grobie zwiędłych ziół leżałeś – w żłobie,
I w porze ziemskich próżnej zalotności,
I kiedy cały świat się tarzał w grobie.
V
Za prawo tedy do Polski obszaru
Dziękujem Tobie, któryś niezmierzony,
Wszech-istny – jednak z obłoków wiszaru
Patrzący na świat w prawdzie rozdzielony
Światło-cieniami czaru i roz-czaru.
VI
I który łaski zakreślisz promieniem
Dzielnicę ludów w czas ludów – chaosu,
Tak, jako morze obszedłeś pierścieniem
I nie rzuciłeś gór na wagę losu,
Lecz najpodlejszym bawisz się stworzeniem.
VII
Do Ciebie, Ojcze Ojczyzn, się podnosim
W tym to ubóstwie naszym bardzo sławnym,
I w tej nadziei, co po skrzydeł osiem
Przybiera co dzień i w płaczu ustawnym,
I w bólach, które tak mdło jeszcze znosim.
VIII
O, dzięki Tobie za państwo – boleści,
I za męczeńskich – koron rozmnożenie,
I za wylaną czarę szlachetności
Na lud, któremu imię jest – cierpienie –
I za otwarcie bram… nieskończoności.
C. K. Norwid
TRĄBKI ŚWIĄTECZNEJ POCZTY
Już dzisiaj który to raz pędzi poczta przez las!
Cóż, nie dziwota, przed każdą Gwiazdką
pękają banie z manią pisarską:
Jacek, co pióra nie bierze w ręce,
nagle napisał listów dziewięćset.
Pisze Alojzy, Funia i Mania.
Rośnie gwiazdkowa życzeniomania.
Wczoraj w Krakowie na placu Kingi
listy wypchnęły denko od skrzynki,
bo tyle listów, któż by to zniósł –
O! znów pocztowy wóz:
jeszcze ten mostek, jeszcze ta rzeczka
i wjedzie poczta w mury miasteczka,
śnieg przed pocztą biegnie jak zając,
trąbki pocztowe gromko grają:
Listy, paczki, stamtąd i stąd!
Wszystkim Wesołych Świąt!
A tu w urzędzie cztery okienka,
w każdym okienku piękna panienka.
Ja, proszę pani, chciałbym do żony
wysłać ekspresem list polecony:
(„…również, Marysiu, w pobieżnym skrócie
donoszę, ze nam kanarek uciekł,
a złote rybki zdechły w ogóle,
zamęt szalony. Całuję czule…”)
A tu telegram do pana Anzelma,
żeby pieniądze wysupłał, szelma,
a tu paczuszka, w niej korniszony,
dziadziuś na pewno będzie wzruszony,
bo, proszę pani, dobrze, gdy w święta
wnuczuś o dziadku swoim pamięta,
chyba korniszon mu nie zaszkodzi,
telegram – Szczecin, paczka do Lodzi,
pani wygląda jak anioł blond,
DO WIDZENIA! WESOŁYCH ŚWIĄT!
W nocy, w południe, w wieczór i z rana
poczta haruje niezmordowana,
praca dzienna i warta nocna,
poczta panowie! poczta! poczta!
Słupy przy szosie, druty przy świerkach,
jedzie samochód, pędzi telegram,
na bok, zające! z drogi, wrony!
Feluś, gazu! List polecony!
I dla cywilów, i dla armii,
i do Wrocławia, i do Warmii,
do Szczebrzeszyna, do Szczecina
leci i świeci dobra nowina;
pobłyskują jak kwiaty z łąki
z czapek pocztowców złote trąbki.
Poczta! Poczta! Morze i ląd!
WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT!
Tymczasem w jednych domach stroją
pianina, w innych ciotki placki stawiają
równym szeregiem, a na dworze hu! hu!
diabelska mieszanina, 24 miliardy
płatków śniegowych (słownie: wiatr
zmieszany ze śniegiem). Przez wiatr
i snieg listonosz brnie, z listem, z depeszą,
z inwalidzką rentą. I tak całe życie. Przez
całe dnie. Jak wiewiórka. Z piętra na
piętro. Właściwie tylko zmienia się tło:
po wsiach koguty, w miastach neony.
I znowu paczka, dopłata: sto – i znowu
ekspres polecony. Bo pocztą możesz
wysłać co chcesz: Serce, buty i wiersz:
Już kocham cię tyle lat
na przemian w smutku i w śpiewie.
Może to już jest osiem lat,
a może dziewięć, nie wiem.
Splątało się. Zmierzchło. Gdzie ty,
a gdzie ja, już nie wiem i myślę
wpół drogi, że tyś jest ten upór i
walka co dnia, a ja – to
twe rzęsy i loki.
Gdy mi kiedyś serduszko pęknie,
wspomnijcie mnie czasem pięknie,
że był taki facet księżycowy.
MOJE PIÓRO WRZUCĆIE DO WISŁY,
MOJE CIAŁO NA CZTERY WIATRY,
A MOJE SERCE DO SKRZYNKI POCZTOWEJ.
Konstanty Ildefons Gałczyński
TO WŁAŚNIE TEGO WIECZORU
To właśnie tego wieczoru,
gdy mróz lśni, jak gwiazda
na dworze, przy stołach są
miejsca dla obcych, bo nikt
być samotny nie może.
To właśnie tego wieczoru,
gdy wiatr zimny śniegiem
dmucha, w serca złamane
i smutne po cichu
wstępuje otucha.
To właśnie tego wieczoru
zło ze wstydu umiera,
widząc, jak silna i
piękna jest Miłość,
gdy pięści rozwiera.
To właśnie tego wieczoru,
od bardzo wielu wieków,
pod dachem tkliwej kolędy
Bóg rodzi się w człowieku.
Emilia Waśniowska
BOŻE NARODZENIE
Już słychać kolędy,
Już pachnie świętami…
Syn Boży się rodzi,
By zamieszkać z nami.
W betlejemskiej grocie,
W żłóbeczku na sianie
I w każdym kościele
Jest Jego mieszkanie!
My więc jak pasterze
Do Niego idziemy,
Dziecięcą modlitwę
W darze Mu niesiemy.
Prosimy w modlitwie
O pokój na świecie,
By było szczęśliwe
Trzecie Tysiąclecie.
By jedność i zgoda
Wszędzie panowały:
Błogosław nam, Jezu,
Panie, Boże mały!
Alina Paul
KOCHANY MIKOŁAJU
Wiem, że to niełatwo
Lecz przynieś niewidomym
Dzieciom takie światło,
Co pozwoli im ujrzeć
Wszystkie dary boskie:
Drzewa w czapach śniegu,
Obraz Częstochowskiej,
Lustro lodowiska
Kreślone łyżwami,
Które skrzy się, błyska
Gdy tańczymy na nim.
Przynieś dzieciom głuchym
Piosenkę anioła, By zagrała
cisza, Która trwa dokoła.
By szept usłyszały I
dzwoneczków trele, Głos
mamy, kolędę W
grudniowym kościele.
Pożycz anielskie skrzydła
Mikołaju drogi Dla dzieci,
które mają chore nogi.
Na skrzydłach wnet wylecą
Ze smutnych szpitali
I dotrą do swych domów
Hen w błękitnej dali…
Ależ by to była radość
Mikołaju święty.
Ależ by to były
Wspaniałe prezenty.
Emilia Waśniowska
6 GRUDNIA – DZIEŃ ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA!
POCZYTAJCIE TROCHĘ HISTORII
O ŚWIĘTYM MIKOŁAJU
Święty Mikołaj urodził się około roku 270 w mieście Patara w Azji Mniejszej. Jego rodzice przez długie lata prosili Boga o dziecko. W podeszłym wieku Bóg wejrzał na ich modlitwę. Narodził się im syn, któremu nadali imię Mikołaj. Święty Mikołaj ukończył seminarium duchowne i przez wiele lat był biskupem Miry, portowego miasteczka w Azji Mniejszej. Był człowiekiem wielkiego serca, pomagał biednym i potrzebującym. Rozdał cały swój majątek ubogim. Kochał bliźnich i uczył ich miłości do drugiego człowieka. Pomagał biedakom, nawracał złodziei i kłusowników.
ZRÓB SAM(A) KARTKĘ ŚWIĄTECZNĄ I WYŚLIJ
JĄ SWOIM BLISKIM LUB ZNAJOMYM.
Święta to taki dla nas wszystkich czas szczególny. Wszyscy wokół składają sobie serdeczne życzenia. Bywa też tak, że nasi bliscy mieszkają dość daleko i nie mamy okazji złożyć im życzeń. W takiej sytuacji wysyła się świąteczne kartki, które będą bardzo oryginalne i piękne jeśli je sami zrobimy. Wyobrażacie sobie minę osoby której taką kartkę własnoręcznie zrobioną wyślecie. A pozatym jaka jest ogromna satysfakcja z własnoręcznie zrobionego dzieła! Oczywiście pomysłów może być mnóstwo jak i technik robienia takich kartek, ale ja Wam kochani podaje moje sprawdzone pomysły, często takie kartki robię swoim bliskim. Także zabieramy się do robienia.
Audio clip: Adobe Flash Player (version 9 or above) is required to play this audio clip. Download the latest version here. You also need to have JavaScript enabled in your browser.
WIGILIA W NASZYCH CZASACH
Ja kocham Boże Narodzenie i zapewne większość z Was także. Uwielbiam tą atmosferę związaną z przygotowaniami. Przedświąteczne zakupy, ubieranie choinki, przystrajanie domu, pasterka. Kocham także gotowanie i te ostatnie chwile spędzone na przygotowaniach. Uwielbiam także kupować prezenty i je sama pakować.
WIGILIA W DAWNYCH CZASACH
Kochani zawsze opowiadam Wam w swoich postach własnymi słowami o świętach, no i dziś Wam opisałam jak w dawnych czasach ludzie spędzali Wigilię.
ADWENT JEST DLA NAS CZASEM OCZEKIWANIA
NA PRZYJŚCIE JEZUSA CHRYSTUSA
Adwent przede wszystkim oznacza dla nas wszystkich kochani radosne oczekiwanie na przyjście Jezusa Chrystusa, który przychodzi i odmienia nasz los. W naszym oczekiwaniu rośnie nadzieja jak światło rozświetlające ciemności. Jan Chrzciciel staje się głosem wołającym, zapowiadającym przyjście Oblubieńca.
PRZEBACZAJMY NIE TYLKO
W ŚWIĘTA, ALE ZAWSZE
Kochani niechaj przebaczenie będzie
dla nas kluczem do naszego szczęścia,
a więc kochajmy z dobrocią swego
serca i przebaczajmy bliźnim wyrządzone
nam krzywdy, nie tylko w święta,
ale zawsze, a wtedy pokój i radość
w naszych sercach wnet zagości.
Słowa mojego autorstwa napisane
15 grudnia 2005 roku
Viola
MOJA MODLITWA DO BOGA
ZA WSZYSTKICH LUDZI
Panie Boże daj wszystkim ludziom
siłę w ich codziennym życiu i popatrz
na nich z niebios gdy znowu zbłądzą.
Daj im także wiarę, aby w drodze swej nie
ustawali i doszli tam gdzie chcesz.
Proszę cię, Panie, podaruj im codziennie
dobry humor i uwolnij od jęków i westchnień.
Spraw, aby z uśmiechem robili znak krzyża i
żeby swą radością zarażali innych. Boże
kochany, spraw aby na te święta Bożego
Narodzenia wszyscy ludzie się kochali
i wybaczali sobie, żeby dzieci nie głodowały
i aby pokój na całym świecie zagościł.
Panie Boże każdego dnia będę się
modlić o to do Ciebie, a moje modlitwy
sprawią, że nadal będę trwać w wierze,
modląc się coraz to goręcej.
Modlitwę tę napisałam 11 grudnia 2005 roku i
do dziś gorąco się za was wszystkich modlę.
Viola
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. V
Kiedy tak spacerowali sobie po ogrodzie Jaś poraz pierwszy od bardzo dawna poczuł się szczęśliwy i w ciągu tych dwóch dni bardzo polubił Agnieszkę. Idąc tak z dziewczynką pod rękę pomyślał sobie, że bardzo by chciał ją zobaczyć i wtedy zrobiło mu się smutno bo wiedział, że to życzenie nigdy w życiu się nie spełni. Po chwili z jego rozmyśleń wybiła go dziewczynka pytając się:
– Zamyśliłeś się Jasiu?
– Ja? – no tak zamyśliłem!
– A o czym można wiedzieć? – kontynuowała Agnieszka.
– Jaś nie chcąc powiedzieć prawdę, skłamał, że myślał o jej ojcu.
– No ja też Jasiu myślę o tatusiu i cieszę się że go zobaczę dzisiaj – uradowana powiedziała dziewczynka.
– Sądzę że już musimy iść jeśli chcesz zdążyć jechać do ojca – rzekł trochę ze smutną miną chłopczyk.
– Dobrze to wracajmy już do domu – odpowiedziała Agnieszka.
Czytaj dalej »
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. IV
Dziewczynka po wypowiedzeniu tych słów odwróciła się w stronę pana Franciszka i uśmiechnęła się.
– Jasiu ja tu przyjdę jutro z rana do ciebie? – rzekła.
– Wcale nie musisz przychodzić! – ze złością odpowiedział chłopczyk.
– Tym razem Agnieszka odpowiedziała stanowczo – A jednak przyjdę!
I wtedy wzięła za rękę dziadka i wyszli z pokoju Jasia. Starszy pan uśmiechnął się do dziewczynki – mówiąc.
– No Agniesiu to zaczyna działać, wprawdzie wnuk był nieuprzejmy i przepraszam cię za jego zachowanie.
– Ale wiesz co? – wnuczek przy tobie Agniesiu mówił znacznie więcej niż jak sam do niego przychodziłem.
– Dziadku już ja zajmę się Jasiem zobaczysz będzie tryskał radością – mrugnęła oczkiem Agnieszka do staruszka.
– Ach nie wątpię Agniesiu ty po prostu zarażasz wszystkich swoim kochanym serduszkiem. A teraz chodźmy na obiadek.
– A to już pora obiadu? – spytała się dziewczynka.
– No nie bardzo, ale stwierdziłem, że jesteś głodna i poprosiłem panią Gienie o przygotowanie obiadku na jedenastą.
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. III
W tym samym czasie kiedy Pani Kasia kładła już spać swoją córeczkę Pan Franciszek zastanawiał się czy zdążył podesłać lekarza do Pana Adama i czy udało się mu go uratować. Niestety ta noc nie należała do najlepszych Pan Adam walczył w szpitalu ze śmiercią a jego najbliżsi czekali na dobre wiadomości mając nadzieję na jego wyzdrowienie. Kiedy nadszedł wreszcie ranek wtedy Agnieszka z mamą nazbierały pięknych róż z własnego ogródka i powędrowały do Pana Franciszka, aby mu podziękować za okazaną pomoc. Gdy już dotarły na miejsce zapukały do drzwi w których stanęła Pani kucharka z uśmiechem na twarzy witając kobietę z dziewczynką.
– Dzień dobry kochane.
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. II
Kiedy tak razem stały płacząc nad ukochaną osobą nagle do drzwi ktoś zapukał. Kobieta podeszła do drzwi szybko je otwierając. A jej oczom ukazał się bardzo elegancko ubrany Pan z siwą bródką i laską w ręku.
– Dzień dobry Pani – przywitał się nieznajomy.
– Dzień dobry – odpowiedziała zapłakana kobieta.
– Kim pan jest? – spytała się Pani Kasia.
– Przysłał mnie do chorego właściciel ziemski Pan Franciszek. Jestem lekarzem – z uśmiechem odparł mężczyzna.
– Pani Kasia ze łzami w oczach i lekko zaskoczona słowami lekarza – powiedziała.
– Już jest za późno doktorze! – a pozatym to niemożliwe, żeby ten Pan nam pomógł – i spuściła głowę ze smutku.
– Pewna dziewczynka wywarła na niego duży wpływ! – mówiąc te słowa zwrócił się do Pani Kasi.
– Pozwoli Pani, że teraz zbadam chorego i zdiagnozuje czy pacjent przeżyje – odpowiedział lekarz.
– Dobrze Panie doktorze – szlochem mówiła Pani Kasia.
MOJE OPOWIADANIE „NAJPIĘKNIEJSZE SERCE” CZ. I
W małym domku otoczonym pięknym ogródkiem mieszkała sobie bardzo szczęśliwa rodzina z małą córeczką Agnieszką. Dziewczynka zawsze tryskała ogromną radością każdego zarażając swym uśmiechem i dobrym serduszkiem. Była śliczną dziewczynką o pięknych zielonych oczkach i długich brązowych włosach. Rodzice dziewczynki byli biedni, ale za to dawali dużo miłości swojej córeczce. Ojciec Agnieszki pracował ciężko na polu u właściciela, który posiadał ogromne posiadłości i sporo własnej ziemi, on także wynajął im tą chatkę w której sobie uwili gniazdko miłości. Pani Kasia mamusia Agnieszki zajmowała się domem, piekła przepyszne ciasta słynące na całą wieś. Wszyscy żyli sobie szczęśliwie, aż do pewnego dnia, gdy ojciec Agnieszki powrócił z pracy bardzo smutny.
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. IV
W domu zapanowała radość nie tylko z tego powodu, że Marysia i dziadek wrócili już ze szpitala zdrowi, ale także dlatego, że za kilka tygodni miał się odbyć ślub Pana Krzysia z Panią Beatką. A przygotowania do ślubu szły pełną parą. Uroczystość miała odbyć się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w świetlicy szkolnej. Marysia w szkole chwaliła się że Pani Beatka zostanie jej nową mamusią i wszyscy jej gratulowali. W tym czasie na dworze panowała nadal mroźna zima, a Marysia często z Perełką bawiła się biegając po śniegu i jeżdżąc na sankach. Któregoś dnia bawiąc się z pieskiem na dworze nagle spostrzegła w oddali koło drzewa jakąś postać, podbiegła tam i zobaczyła przemarzniętego małego chłopczyka, który leżał na śniegu ledwo żywy.
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. III
Kiedy wreszcie Marysia odzyskała ojca czuła się wprost cudownie. Pan Krzyś także był szczęśliwy i przy swojej córeczce pomału zaczynał odzyskiwać pamięć. Teraz razem nadrabiali utracony czas ciesząc się swoją obecnością i nawzajem się poznając. Wszędzie gdzie chodzili Perełka razem z nimi też była. Pan Krzyś nawet nie wiedział, że będzie miał córeczkę, bo kiedy wyjeżdżał na wojnę nie miał pojęcia, że jego żona jest w ciąży. Siedząc razem z dziadkiem patrzył się tak na córeczkę bawiącą się z pieskiem i uśmiechającą się i płakał ze szczęścia. Dziadek także był bardzo szczęśliwy bo już nie bał się o Marysię, teraz wiedział że ma ojca który się zajmie nią jakby jego zabrakło. Kiedy nastał wieczór dziadek przygotowywał kolację, a dziewczynka siedząc na kolanach ojca opowiedziała mu o Pani Beatce, że bardzo jej pomagała i że była na wigilii. Pan Krzysztof bardzo chciał poznać tą Panią nauczycielkę i podziękować osobiście jej za opiekę nad Marysią. Dlatego poprosił córeczkę, aby zaprosiła Panią Beatkę na niedzielny obiad. Dziewczynka zgodziła się i była uradowana, że tatuś chce poznać nauczycielkę. Po zjedzonej wspólnie kolacji ojciec położył Marysię spać i opowiedział jej bajkę o czerwonym kapturku, potem pocałował na dobranoc, a kiedy już miał odchodzić Marysia mocno przytuliła się do niego i powiedziała:
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. II
Po Nowym roku nastała bardzo sroga zima. Marysia po przerwie świątecznej wróciła do szkoły ubierając się w nową sukienkę którą dostała od Pani Beatki. Dumnie krocząc korytarzem, czuła się wtedy wspaniale a wszystkie koleżanki z klasy były zachwycone piękną sukienką Marysi. Dziewczynka pochwaliła się także że dostała od Mikołaja pod choinkę pieska , który ma na imię Perełka. Niestety koleżanki wybuchnęły śmiechem i jedna z nich rzekła:
– Marysiu Świętego Mikołaja nie ma to rodzice dają prezenty pewno dziadek ci go dał. Marysia jednak nie chcąc się sprzeczać i tak wiedziała, że to Święty Mikołaj podarował jej pieska. I tak Marysi upłynął dzień w szkole. Po lekcjach dziewczynka wracała ze szkoły bardzo uśmiechnięta bo dzisiejszego dnia umówiła się z koleżankami na sanki. Wracając do domu już nie mogła doczekać się spotkania z pieskiem. Kiedy już dotarła do chatki dziadek przywitał Marysię uśmiechem i mocno ją przytulił a piesek merdając ogonkiem szybko podbiegł do dziewczynki, a ona wzięła pieska na rączki i mocno go ucałowała. Radosna zaczęła opowiadać dziadkowi o tym, jak czuła się wspaniale w nowej sukience i że koleżankom podobała się także ta sukienka.
MOJE OPOWIADANIE „MARYSIA” CZ. I
W pewnej w małej chatce żyła sobie mała dziewczynka, a na imię jej było Marysia. Była śliczną dziewczynką o niebieskich oczkach i blond włosach. Jej rodzice pomarli, a Marysia mieszkała wraz z dziadkiem, który był jedyną jej rodziną. Pomimo, iż dziadek ją bardzo kochał, to i tak Marysia czuła się czasem bardzo samotna, ponieważ brakowało jej towarzystwa dzieci. Marysia chodziła czasami z dziadkiem do sąsiadów, wtedy miała możliwość pobawienia się z ich dziećmi, lecz one bawiąc się z nią śmiały się z Marysi, że ma ciągle tą samą sukienkę. Wprawdzie dziadek starał się ubierać Marysię jak tylko potrafił to jednak był bardzo biedny i kupował jej tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Marysia starała się nie zwracać na to uwagi choć było jej bardzo przykro, że dzieci tak się z niej śmieją. Zawsze jednak bardzo cieszyła się jak po wizycie u sąsiada dziadek zabierał ją do sklepiku i kupował ciasteczka które uwielbiała jeść.
OTO CHARAKTERYSTYKA NASZEGO KOCHANEGO MIKOŁAJA:
Najświeższe komentarze